OD KOLOSEUM DO EURO


poniedziałek, 21 maja 2012

Wystawa w bibliotece.

Zapraszamy do zapoznania się z przeglądem postaci prezentowanych podczas wystawy.
 

Emmeline Pankhurst
(1858 -1928)
 
Jedna z założycielek brytyjskiego ruchu sufrażystek, najważniejsza angielska działaczka na rzecz przyznania kobietom praw wyborczych przed I wojną światową. Za jej wezwaniem sufrażystki wybijały szyby w oknach polityków, którzy byli przeciwni nadaniu kobietom praw wyborczych.

Współzałożycielka Women's Franchise League – organizacji działającej na rzecz nadania kobietom praw wyborczych, postrzeganej jako radykalna ze względu na opowiadanie się za równouprawnieniem w sferze rozwodów i dziedziczenia, wspieranie związków zawodowych i powiązania z organizacjami socjalistycznymi;
oraz Women's Social and Political Union – organizacji znanej z akcji bezpośrednich, której członkinie były więzione na mocy specjalnie dla nich wymyślonego „prawa kota i myszy” (pozwalającego wypuszczać głodujące więźniarki by ich zdrowie się nieco poprawiło, a potem bez ostrzeżenia zamykać ponownie).

Współorganizatorka marszu 300 kobiet na Parlament 18.11.1910 (tzw. Czarny Piątek), brutalnie rozpędzonego przez policję m.in. bijącą kobiety w piersi (na mocy decyzji Winstona Churchilla).

Pankhurst uważała, że uwięzienie podkreśla znaczenie natychmiastowej konieczności przyznania kobietom praw wyborczych – podczas jednej z pikiet uderzyła policjanta dwa razy w twarz, by upewnić się, że zostanie zatrzymana. Aresztowana 7 razy do czasu, aż Brytyjkom przyznano prawa wyborcze.

Argument w postaci rozbitej szyby to najcenniejszy dziś argument w polityce.

Nie jesteśmy tu dlatego, że chcemy łamać prawo, ale po to, by je współtworzyć.

Pozycja naszej płci jest tak opłakana, że naszym obowiązkiem jest łamać prawo, aby zwrócić uwagę na powody, dla których to robimy.

Jest coś, o co Rząd dba bardziej niż o życie ludzkie, i jest to prawo własności, i dlatego to właśnie przez własność powinnyśmy uderzać we wroga. Bądźcie waleczne każda w swój własny sposób. Nawołuję to zgromadzenie do buntu.


Co piąta kobieta w Polsce przynajmniej raz w swoim dorosłym życiu (16+) doświadczyła przemocy seksualnej. Co ósma doświadczyła gwałtu lub próby gwałtu, co dziesiąta seksualnego dotykania wbrew woli, trzy na sto – wymuszonej prostytucji. A to i tak tylko dane z badań, pewnie zaniżone (Przemoc wobec kobiet w Polsce, Wolters Kluwer, Warszawa 2007).

Pomyśl. Co piąta z Twoich znajomych. Wiesz coś o tym?

Większość kobiet nikomu nie mówi o doświadczonej przemocy seksualnej. Tylko 8 na 100 gwałtów zostaje zgłoszonych na policji. Zgłaszając sprawę ryzykujemy traumę dodatkowo krzywdzącego postępowania, podczas którego nie będziemy osobami, którym należy pomóc, lecz świadkiniami złamania prawa, od których należy za wszelką cenę wyciągnąć informacje.

Mówiąc o swoich doświadczeniach ryzykujemy ostracyzm i napiętnowanie – bo pewnie to my zawiniłyśmy (za krótka kiecka, za szeroki uśmiech, za dużo alkoholu, zły wybór partnera), bo pewnie przesadzamy albo ściemniamy, a zresztą lepiej żebyśmy już nie psuły innym humoru naszym uporczywym mówieniem o przemocy. Czasem same wpędzamy się w milczenie, nie chcąc obciążać innych swoimi problemami.

Ale niektóre z nas jednak decydują się głośno mówić. W różnych sytuacjach, na pewno wtedy, gdy po prostu chcą. Dziękuję i po stokroć LUBIĘ TO.

PS. Nie wiemy ilu mężczyzn dopuszcza się przemocy seksualnej. Nie ma badań na ten temat. Ale ktoś to robi, przecież nie krasnoludki. Przez wirusy też się to nie roznosi.

Wiadomo, że gwałcicielami są znajomi ofiar – ich partnerzy, przyjaciele, krewni, szefowie, sąsiedzi. Tylko w 5% gwałtów sprawcą jest obca osoba.

Cóż – możliwe, że jakichś znasz. Czy rozmawiasz ze znajomymi o przemocy seksualnej?






Berta Pappenheim
aka. Anna O
(1859 - 1936)

Berta Pappenheim urodziła się w mieszczańskiej autriacko-żydowskiej rodzinie, ale jej życie zaplanowano dla niej już wcześniej, tak samo jak i dla innych kobiet tamtych czasów. W wieku 16 lat, po osiągnięciu dojrzałości płciowej, zakończyła edukację. Od pory miała już tylko szydełkować, oczekując na zamążpójście, bez żadnych perspektyw dalszego rozwoju.

Kilka lat później rozpoczęła się jej „choroba” czy raczej – jej bunt ubezwłasnowolnionej kobiety. Objawy - ciężkie zaburzenia wzroku i słuchu, silne migreny, męczący kaszel, halucynacje, zaburzenia mowy oraz częściowy paraliż, zdiagnozowano jako histerię. W ten sposób w wieku 21 lat Berta Pappenheim trafiła pod opiekę Josepha Breuera, sławnego wiedeńskiego doktora, nauczyciela i przyjaciela Zygmunta Freuda.

Histeria, przypisywana kobietom z automatu ze względu na ich jakoby słabszy układ nerwowy, w XIX wieku znajdowała się w centrum zainteresowania ówczesnych sław medycyny. Jean-Martin Charcot z sesji hipnotycznych „histeryczek” uczynił publiczne widowiska. Od niego zainteresowanie histerią przejął Zygmunt Freud, dochodząc do rewolucyjnych wniosków – na podstawie rozmów z „chorymi” kobietami uznał, że dolegliwości nazywane nerwicą są nie chorobą, lecz efektem urazów, zwłaszcza na tle seksualnym. Ostatecznie jednak, przerażony skalą zjawiska i obawiając się ostracyzmu środowiska (wszak większość jego pacjentek było żonami, córkami, siostrami jego znajomych – publikując wyniki badań nazwałby ich gwałcicielami), Freud wycofał się z tych wniosków, ogłaszając, że opowiadane przez kobiety historie doświadczonej przemocy są tylko ich fantazjami seksualnymi, wynikającymi z właściwego jego zdaniem kobietom masochizmu.

Jedyną osobą, która wyciągnęła logiczne wnioski z poszukiwań na polu histerii, była Berta Pappenheim – czyli słynna Anna O. Jej sesje z Breuerem, będące pierwszymi próbami opisanej później przez Freuda i Breuera teorii psychoanalizy, polegały na hipnozie i późniejszej rozmowie, w której Berta mówiła, a Breuer tylko zadawał pytania. To Berta nazwała psychoanalizę „leczeniem rozmową”, wskazując element, który w tej metodzie rzeczywiście mógł okazać się leczniczy – czyli mówienie o problemach. Poszła jednak w inną stronę niż w terapię w czterech ścianach gabinetu specjalisty.

Gdy Breuer po dwóch latach nagle przerwał leczenie, zostawiając ją z wciąż utrzymującymi się dolegliwościami, Berta chorowała jeszcze przez kilka lat, po czym wyzdrowiała. Być może pomogło jej w tym wejście w wiek staropanieński, gdy przestał na niej ciążyć wymóg zamążpójścia. Być może lecznicze okazało się zaangażowanie w rodzący się niemiecki ruch praw kobiet.

W wieku 29 lat Berta zaczęła publikować pod pseudonimem Paul Berthold – najpierw swoje baśnie i opowieści, potem artykuły, eseje, książki i sztukę o sytuacji społecznej kobiet. W 1899 przetłumaczyła na niemiecki książkę Mary Wollstonecraft "Vindication of the Rights of Women". W 1930 opublikowała pracę o prostytucji kobiecej w Europie Wschodniej. Brała udział w kongresach kobiet (w 1909r. pojechała do USA na serię wykładów o prawach kobiet, prawie równocześnie swoje wykłady o psychoanalizie dawał tam wówczas Freud, opisując m.in. przypadek Anny O.). Angażowała się też w pomoc bezpośrednią – w 1890 zorganizowała kuchnię dla uchodźców, od 1895 kierowała żydowskim sierocińcem, w 1902 założyła Opiekę Kobiecą, w 1907 założyła dom dla żydowskich dziewcząt w trudnej sytuacji i niezamężnych matek, inicjowała ruch sprzeciwiający się handlowi ludźmi i prostytucji. W 1904 założyła Żydowski Związek Kobiet – ogólnokrajową organizację zajmującą się poprawą społecznej sytuacji kobiet.

Berta Poppenheim zmarła 28 maja 1936r. Dom dla żydowskich dziewcząt w trudnej sytuacji, który założyła, w 1942 zamknęli naziści, wszystkie jego mieszkanki deportowano do Oświęcimia.

Historia Berty Pappenheim jest historią ubezwłasnowolnienia, uciszania, próby zamknięcia w czterech ścianach gabinetu terapeutycznego, oraz historią emancypacji. Z próbami sprowadzania szerszych społeczno-politycznych problemów do prywatnych bolączek mamy do czynienia też obecnie, na przykład gdy jedyną odpowiedzią państwa na problem powszechnej przemocy seksualnej jest proponowanie ofiarom darmowej pomocy terapeutycznej, zamiast prowadzenia antyprzemocowych programów edukacyjnych. Nie pozwólmy wmówić sobie, że szersze problemy to tylko nasze prywatne bolączki. Mówmy, piszmy, krzyczmy, działajmy.






 
Maria Dulębianka
(1858 - 1919)

Polska malarka, aktywistka feministyczna, działaczka społeczna, pisarka i publicystka. Do czternastego roku życia prywatnie kształci talent malarski pod okiem Jana Matejki. Mimo obajawianego geniuszu krakowska Akademia Sztuk Pięknych odmawia jej wstępu w swoje szeregi, zarezerwowane wyłącznie dla zdolnych mężczyzn. Marii udaje się wyjechać do Wiednia, gdzie uczy się kunsztu malarskiego u Horowitza, w Warszawie dokształca się u Gersona, by wreszcie w Paryżu ukończyć studia w Académie Julian u Carolusa Durana. Maluje głównie portrety kobiece. Jej prace są wystawiane i nagradzane. Muzeum Narodowe kupuje jej "Studyum dziewczyny", a w 1900 roku na międzynarodowej wystawie malarstwa w Paryżu otrzymuje prestiżowe wyróżnienie mention honorable za "Sierocą dolę" i "Na pokucie". W 1889 roku poznaje 19 lat od siebie starszą Marię Konopnicką, z którą na zawsze zwiąże swoje życie. Maluje teraz portrety swojej partnerki i coraz głębiej angażuje się w działalność społeczną. Wiąże się z lwowskim środowiskiem emancypacyjnym, rozpoczyna aktywną walkę o prawa kobiet do podejmowania studiów wyższych, regularnie publikuje we lwowskim feministycznym "Sterze", podejmuje starania na rzecz utworzenia lwowskiego gimnazjum żeńskiego i głośno upomina się o prawa wyborcze dla kobiet. W 1908 roku demonstracyjnie zgłasza do Sejmu Krajowego we Lwowie swoją kandydaturę, która zostaje oczywiście odrzucona "z przyczyn formalnych". W mroźną noc 1918 roku przemawia w imieniu delegacji sufrażystek, które wywołują marszałka Józefa Piłsudkiego stukając parasolkami w okno jego domu, domagając się przyznania kobietom praw obywatelskich. Następnie zostaje wybrana Przewodniczącą Zarządu Naczelnego Ligi Kobiet, publikuje teksty feministyczne, antymilitarystyczne i antykapitalistyczne. Umiera na tyfus, którym zaraziła się od internowanych polskich żołnierzy podczas wolontariatu z ramienia Czerwonego Krzyża.

Biografowie i biografki często opisują enigmatycznie Dulębiankę jako "przyjaciółkę" Konopnickiej, uporczywie też podkreślają "kobiecy" gest poświęcenia swojej kariery dla partnerki. Dulębianka pozostała aktywną działaczką i artystką do ostatniego dnia swojego życia, a jej wkład w walkę z dyskryminacją kobiet pozostaje nie do przecienienia.










Jakub Szela
(1787 - 1866)


Pamiętacie chłopcy rok czterdziesty szósty
Jak rżnęli panom dupę na śmigus w zapusty.

Kuba Szela twarda sztuka
Za swe krzywdy pomsty szukał,
Pierwszy panom się zbuntował
I dużo ich wymordował.
Bo mu nadto dokuczyli
I ciężko nieraz skrzywdzili.


Zanim Jakub Szela został przywódcą rabacji, chłopskiego powstania, które obaliło poddaństwo i pańszczyznę w Galicji, przez kilka lat był liderem swojej społeczności i jej reprezentantem w sporach z dworem. Zamieszkały we wsi Smarżowa gospodarz uniknął przymusowej służby wojskowej i niewolniczej pracy na pańskich polach przez 4-5 dni w tygodniu. Aby uwolnić się od tych chłopskich „powinności” obciął sobie trzy palce prawej ręki (lub dwa lewej jak chcą inne źródła). Szela walczył z systemem pańszczyźnianego niewolnictwa na drodze sądowej, brał też udział w ruchu na rzecz trzeźwości, który był wymierzony w szlacheckie przywileje propinacyjne (panowie mieli monopol na produkcję alkoholu a ich chłopi obowiązek konsumpcji u panów, których byli własnością). W 1845 roku sporządził petycję do władz austriackich domagając się uwłaszczenia chłopów.
To nie zabory, ale pańszczyzna była prawdziwą niewolą w XIX wiecznej Polsce. Nieludzka harówka, bicie, gwałty, poniżanie, groźby były codziennością dla 80% ówczesnej ludności kraju, tak jak przez minione 500 lat.

W dniach 19-22 lutego 1846 roku w Galicji wybuchła masowa przemoc. Chłopi rzucili się na szlacheckie dwory, gorzelnie a gdzieniegdzie także kościoły, paląc, niszcząc i mordując ich właścicieli. Krwawa fala rabacji zalała ponad 500 siedzib szlacheckich, a przy okazji zatopiła przygotowywane w niektórych z nich antyaustriackie powstanie. W ciągu kilku dni chłopscy poddani zabili od 600 do 2 tys. swych panów. Wśród ofiar nie było ani jednego Żyda, ani Niemca. Wśród chłopskich buntowników były natomiast kobiety, a jedna z nich, Draganka z Wielopola, przewodziła oddziałowi, który zabił księdza w klasztorze koło Zakliczyna nad Dunajcem, a potem wygłosiła w tamtejszym kościele kazanie.

Mimo interwencji armii austriackiej na obszarach objętych rzezią rozpadł się dotychczasowy porządek społeczny. Przez kilka tygodni w rejonie Tarnowa istniały całkiem spore „obszary wyzwolone”. Co więcej, chłopi już nigdy nie wyszli pracować na pańskich polach, a wiele z nich rozparcelowali między siebie. Nie pomogło internowanie i deportacja Szeli na Bukowinę. Po dwóch latach tego czynnego strajku, 22 kwietnia 1848 roku władze w Wiedniu skapitulowały i zniosły poddaństwo oraz pańszczyznę w Galicji.


To nie topól w niebo strzela
to nie pohuk sowi -
Odpowiada Jakub Szela
Panu Jezusowi:
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Nie biegałeś, jak się naszych
krzywd przelała kwarta!
Widać garnca pańskiej kaszy
chłopska krew nie warta.
Unieś suknie po kolana,
stąpaj pomalutku,
bo tu naszą krwią polana
każdziuteńka grudka.
Nie ceniłeś ty krwi chłopskiej
za złamany szeląg! -
Czemużeś się, Panie Jezu,
tak o pańską przeląkł.

(...)

Tańcowali raz po raz
chłopska kosa, pański pas.
Od ogródka do ogródka
ciekła rowem krew jak wódka.

Tańcowali — z panem pień.
Była noc jak biały dzień.


Słowo o Jakubie Szeli”
Bruno Jasieński








Jean Genet
(1910 - 1986)


Jean Genet całe życie pełnił dwie role: obiektu nienawiści a jednocześnie obiektu miłości i uwielbienia. Jako porzucone dziecko większość młodych lat spędził w sierocińcach bądź zakładach poprawczych. Od samego początku fascynował go świat drobnych złodziejaszków, przestępców, prostytutek (damskich i męskich), służących czy marynarzy, które to środowisko poznał wyjątkowo dogłębnie i które następnie opisywał w swoich powieściach, dramatach a także w książkach (pseudo)biograficznych. Wiele razy bywał w więzieniach i tylko dzięki wstawiennictwu takich postaci jak Jean Paul Sartre udało mu się uniknąć dłuższego w nich pobytu.

Ten wyrzutek społeczny, poniżany od wczesnego dzieciństwa, miał dodatkową cechę czyniącą go nienawistnym w oczach społeczeństwa: był gejem i bynajmniej nie krył się z tym. Więcej nawet, od zawsze fascynowały go brudne strony życia w tym fizyczna brzydota oraz wszelkie przejawy niedostosowania społecznego. Dawał temu wyraz w swoich książkach, które są niezastąpionym obrazem życia francuskich nizin społecznych połowy wieku XX. Byłe nienawidzony za to kim był, jak żył i co pisał. Przez wiele lat jego utwory miały status pornografii i sprzedawane były spod lady.

Pomimo odrzucenia przez społeczeństwo jego stylu życia a także twórczości, ta ostatnia zachwycała niejednego intelektualistę tamtego czasu. Toteż miał na tyle wpływowych wielbicieli swojego talentu, że nie raz tylko dzięki ich wstawiennictwu udało mu się uniknąć poważnych konsekwencji swoich działań. Był z jednej strony postacią na tyle odpychającą cieszącą się złą sławą, z drugiej na tyle fascynującą, że swoje artykuły czy nawet książki poświęcali mu najwybitniejsi artyści i filozofowie XX wieku (chociażby książka Święty Genet Sartra). Genet to z pewnością największy święty i największy potępieniec ubiegłego wieku jednocześnie.







 
Ghassan Kanafani
(1936 - 1972)


Ghassan był fedainem, który nie wystrzelił ani jednej kuli. Jego bronią było pióro, a polem walki jego czasopisma. Zadawał wrogowi ciosy silniejsze niż oddział fedainów.

Ghassan był górą, którą można było zniszczyć jedynie dynamitem

Daily Star
Bejrut, 9 lipca 1972


Czytajcie te opowiadania dwukrotnie.
Pierwszy raz, abyście uświadomili sobie , że jesteście martwi,
mimo iż nie żyjecie w grobach.
Ponownie czytajcie,
Abyście dowiedzieli się, że kopiecie sobie groby nie wiedząc o tym
(…)
Czytajcie opowiadania Ghassana Kanafaniego
Ludzie Palestyny zróbcie z nich wasz święty Koran

Jusuf Idris


Pisarz, poeta, malarz, dziennikarz, rewolucjonista. Urodzony w Akce, w Palestynie pod okupacją brytyjską. Wraz z 800 tys. innych Palestyńczyków wypędzony z kraju przez okupantów izraelskich w 1948 roku. Wyrzucony ze studiów w Damaszku za działalność polityczną pracował jako nauczyciel w Kuwejcie, z którego wrócił do Bejrutu by zostać rzecznikiem Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny i redaktorem naczelnym pisma organizacji. Był jednym z tych, którzy klęskę państw arabskich w wojnie sześciodniowej 1967 potrafili przekształcić w zwycięstwo palestyńskiego ruchu wyzwoleńczego. Uwolniony spod przyjaznej a zarazem żelaznej kurateli rządów w Kairze, Damaszku i Ammanie ruch ten stał się szybko symbolem walki antykolonialnej i antyimperialistycznej na całym świecie. Na początku lat 70. dominował w nim nurt radykalno-lewicowy i rewolucyjny. Publicystyka i pisarstwo Kanafaniego ukazywały bogactwo kultury, historyczną genezę, wymiar klasowy i współczesność walki Palestyńczyków. Tym samym podważały tezy propagandy izraelskiej i mediów zachodnich załatwiających się z kwestią palestyńską jednym słowem: „terroryzm”. Dlatego Kanafani, oskarżany o udział w przygotowywaniu zamachów terrorystycznych, musiał paść ofiarą najniebezpieczniejszego i najkrwawszego terroryzmu jaki zna Palestyna – terroryzmu państwowego Izraela. 8 lipca 1972 roku agenci Mossadu wysadzili w powietrze samochód, w którym jechał ulicami Bejrutu wraz ze swą siostrzenicą Lamis.

Skoro nie wolno mi stać, to czemu nie miałbym biec?
Ghassan Kanafani












 
 Nestor Machno
(1888 – 1934)


Trwająca od 1914 roku I wojna światowa pustoszyła Europę. Uczestniczące w niej państwa poświęcały coraz to nowe rzesze ludzi by na frontach osiągnąć zamierzone cele. Ówcześni anarchiści nie poparli tego konfliktu. Uważali oni, bowiem iż nie należy wspierać aparatu państwowego, który prowadząc wojnę umacnia swą pozycję. Tym, co wpłynęło na zmiany i zaktywizowanie się ruchów politycznych i narodowościowych w europie poza wojną był wybuch rewolucji lutowej w Rosji, która obaliła cara i dała wolność rzeszom więźniów politycznych na terenie całego imperium Romanowów.

Jednym z nich był Nestor Machno. Pochodzący z Hulaj – Pola, na dalekim Zaporożu. Za działalność antycarską, akty rozboju już w 1906 roku rozpoczął swą więzienną edukację. Swą działalność rozpoczął pośród ukraińskich socjaldemokratów, jako szeregowy członek organizacji. Porzucił ich jednak na rzecz awanturniczego Związku Biednych Chliborobów (Włościan), których program, był zlepkiem anarchokomunistycznych idei. W wyniku dokonywanych grabieży i aktów terroru trafił do więzienia. Tam też otrzymał poznał podstawy ideologii anarchizmu. Tam też zetknął się z opowieściami o życiu.

Po wybuchu rewolucji lutowej powrócił do rodzinnego Hulaj – Pola. Do momentu wkroczenia Niemiec na Ukrainę w 1918 roku, Machno był reprezentantem anarchistów w Związku Chłopskim i w Radzie Delegatów w Hulajpolu. Po wkroczeniu wojsk niemieckich na ziemie ukraińską rozpoczął walkę na czele niewielkiego oddziału przeciw okupantowi. Później kontynuował swą walkę przeciw Pawłowi Skoropadskiemu a po jego upadku przeciw Symonowi Petlurze, Armii Czerwonej i białogwardzistom. Na równi z działaniami wojennymi i Nestor Machno prowadził działalność organizacyjną. Stworzył na terenie Ukrainy ultraradykalne formacje zbrojne anarchistów, które zajmowały się „wywłaszczeniem obszarników” i „organizacją komun agrarnych”.

Lata 1919 – 1920, oprócz walk przeciw petlurowcom, białogwardzistom i Armii Czerwonej, były okresem dalszego kształtowania się i przemian ideologicznych Nestora Machny. Widoczny wpływ na jego działalność w sferze ideologicznej mieli członkowie Zjednoczenie Organizacji Anarchistycznych - „Nabat” (Alarm).

Po ewakuowaniu swoich wojsk generał Anton Denikin przekazał wałdzę na Krymie 4 kwietnia 1920 roku generałowi Piotrowi Wranglowi. Strona bolszewicka potrzebowała wsparcia formacji machnowskich, bowiem nie miała wystarczających sił w rejonie Półwyspu krymskiego. 2 października 1920 roku w Starobielsku podpisano bolszewicko – machnowski sojusz. Tym samym Nestor Machno wzmocnił w ostatnim ataku na siły białogwardyjskie Armię Czerwoną. Po zwycięstwie bolszewików na Krymie w listopadzie 1920 roku ogłoszono Machnę i powstańców wrogami ludu. Machno kontynuował wstrzymaną sojuszem walkę przeciw bolszewikom do lata 1921 roku. Wówczas postanowił uciec do Rumunii. Rząd rumuński potraktował Nestora Machnę i towarzyszące mu osoby przychylnie. Zezwolono mu i jego najbliższym zatrzymać się uciekinierów Bukareszcie. Nestor Machno podczas pobytu w Rumunii chciał walczyć przeciw bolszewikom na Ukrainie. Zamierzał w Rumunii stworzyć silny antykomunistyczny ośrodek i stamtąd przenieść kierować walką na Ukrainie. Rząd rumuński nie był zainteresowany wspieraniem nowego konfliktu. Nestor Machno z żoną Halną Kuźmienko i towarzyszami udał się do Polski.

Cała grupa została umieszczona w obozie dla internowanych w Strzałkowie. Podczas pobytu w obozie Nestor Machno cały czas zastanawiał się nad możliwością wzniecenia antykomunistycznej rebelii na Ukrainie. Tymczasem obawiał się, że władze polskie wydadzą go władzom radzieckiej Ukrainy. W związku z tym polecił swojej żonie nawiązanie kontaktów z przedstawicielstwem Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej w celu podpisania porozumienia o powrocie Machny i jego towarzyszy na Ukrainę. Strona polska dowiedziawszy się o tym postanowiła ukarać Machnę i jego towarzyszy. 23 maja 1923 roku prokuratura Sądu Okręgowego w Warszawie sporządziła akt oskarżenia przeciw Nestorowi Machno. Proces toczący się w Warszawie wywołał protesty wśród środowisk anarchistów zarówno w kraju jak i w Europie. Sprawa zakończyła się dla Machny i jego towarzyszy pomyślnie, bowiem oddalono zarzuty. Po procesie Nestor Machno z żoną udał się do Torunia a stamtąd do Gdańska gdzie zamieszkał w Sopocie gdzie czekiści usiłowali go porwać i wywieźć do poselstwa radzieckiego w Berlinie.. Z Gdańska najprawdopodobniej przedostał się do Berlina, gdzie mieszkał nielegalnie do czasu wyjazdu do Francji, gdzie przebywał do swojej śmierci w 1934 roku.













Maria Nikiforowa
(1887 - 1919)

Maria Nikiforowa Grygoriwna urodziła się w Aleksandrowsku, w rodzinie oficera. Od 1904 roku rozpoczęła swą działalność jako terrorystka w Katerynosławskiej Federacji Anarchistów. Za zabójstwa policjantów skazano ją w 1908 roku na karę śmierci, którą zamieniono na więzienie w twierdzy pietropawłowskiej, a potem zesłano na Syberię. Podczas pobytu na Syberii w 1910 roku Maria Nikiforowa uciekła z zesłania i przez Japonię, Stany Zjednoczone przedostała się do Paryża. Podczas pobytu we Francji uczęszczała do szkoły rzeźby i pisarstwa oraz do szkoły oficerskiej. Mogły to być kursy przysposobienia wojskowego, dowodzenia, obsługi broni organizowane przez anarchistów. W 1917 roku powróciła na Ukrainę. Swoją działalność rozpoczęła od organizowania w miastach gubernii katerynosławskiej, chersońskiej i taurydzkiej anarchistycznych formacji wojskowych pod nazwą „Czarnej Gwardii”. Wewnątrz tej formacji walczyły grupy złożone z kobiet, dość silnie akcentujące hasła emancypacyjne. Na czele tej formacji Maria Nikiforowa walczyła do 1919 roku.

Pod koniec kwietnia 1919 roku do Machny przybył polski anarchista Witold Bżostek (przed I wojną aktywny członek białostockiej federacji anarchistycznej, a po rewolucji lutowej moskiewskiej federacji), zaniepokojony antyanarchistyczną akcją bolszewików. Po przybyciu do Machny poznawał specyfikę działań formacji machnowskich. Prowadził także agitację, która zaowocowała stworzeniem grupy zwolenników dywersyjnej działalności na tyłach bolszewików. Mieli oni zabić Lwa Trockiego, Gieorgija Piatakowa i Chrystiana Rakowskiego. Machno zainteresowany planami Bżostka wsparł go finansowo sumą około 500 tysięcy karbowańców. W owym czasie Bżostek zakochał się w konkurentce Machny – Marii Nikiforowej. Podjęli decyzję o włączeniu do planu likwidację generała Antona Denikina, który przebywał wówczas w Taganrogu. Dywersanci dowodzeni przez Bżostka i Nikiforową nie wykonali zadania. W drodze do Taganrogu, zostali pojmani na Krymie przez białogwardzistów. Sąd wojskowy w Sewastopolu 10 września 1919 roku skazał ich śmierć przez powieszenie. Egzekucję nadzorował generał Jakow Słaszczow.









Salim Shawarmah
ur. 1956


Aktywista palestyński, założyciel palestyńskiego Centrum Kulturalno-Politycznego "Beit Arabija"

Salim urodził się w palestyńskiej rodzinie zamieszkującej jerozolimskie Stare Miasto.

Po wojnie 1967 roku rodzina Salima podobnie jak wiele innych palestyńskich rodzin została wysiedlona i zmuszona do zamieszkania w obozie dla uchodźćów. Salim przeniósł sie do obozu Shuafat, gdzie zamieszkał razem z 12 osobową rodziną w pokoju o wymiarach 3 na 6 metrów kwadratowych.

W 1978 roku wyjechal do pracy w Arabii Saudyjskiej aby odłożyc pieniądze na budowę własnego domu, w tym czasie poslubił Arabije i założył własna rodzinę

W 1987 roku Salim i Arabija Shawarmah zdecydowali sie powrócić do Palestyny. Po powrocie Salim postrzegany był jako bohater - jedyny z pośród 10 - ciorga rodzeństwa, któremu udało się wyjechac do pracy i zarobić trochę pieniędzy - z tego powodu rodzina oczekiwała że to on znajdzie i wybuduje kolejny dom dla swojej rodziny.

Salim przez kilka lat składal wnioski do izraelskiej "administracji cywilnej" o pozwolenie na budowę domu na swojej wlasnej ziemii (połozonej w Strefie C na Zachodnim Brzegu - znajdującej się pod cywilną i wojskową kontrolą wladz Izraela). Za każdym razem opłata za wniosek wynosila 5 tysięcy dolarów i konczyła sie odmową. W związku z tym Salim postanowił wybudować swój dom "nielegalnie".

Po tym jak Benjamin Netanyahu wygrał wybory w 1996 roku, rząd Izraela zintensyfikował politykę budowy nielegalnych osiedli żydowskich oraz wyburzeń domów palestyńskich w Strefie C na Zachodnim Brzegu. Od 1967 roku wladze Izraela wyburzyly ponad 26 tysięcy palestyńskich domów.

Salim i Arabija żyli w swoim domu przez kilka lat. W 1996 roku do ich domu zapukali urzędnicy izraelskiej "administracji cywilnej"

Salim: "Właśnie jadłem lunch ze swoimi dziećmi kiedy usłyszałem pukanie do drzwi. Otworzyłem i zobaczyłem, że mój dom był otoczony przez 200 żołnierzy"

"Czy to Twój dom?" - zapytali?

"Tak, to mój dom" - odpowiedziałem

"Nie, to jest nasz dom teraz - masz 15 minut aby zabrac wszystkie swoje rzeczy. Wyburzymy go"

Dom Salima i Arabija na wzgórzu Anata koło Jerozolimy został wyburzony, a Salim pobity. We wspólpracy z Izraelskim Komitetem Przeciwko Wyburzeniom Domów, Salim zainicował akcję odbudowy wyburzonych domów palestyńskich z udziałem Palestyńczyków, Izraelczyków oraz aktywistów międzynarodowych. Dom Salima byl wyburzany 5 razy - i za każdym razem odbudowywany w akcje politycznego sprzeciwu. W swoim domu założył Palestyńskie Centrum Kulturalno-Polityczne "Beit Arabija".

W styczniu b.r izraelskie buldożery wyburzyly Centrum po raz szósty.









Syrena Warszawska

Pewnego razu bogaty kupiec ujrzał Syrenę śpiewającą nad Wisłą. Chciwy z natury swego zawodu, szybko przeliczył, ile zarobi używając syreny jako cenny kapitał, który wypromuje na targach. Podstępem ujął i uwięził ją w ruderze, bez dostępu do wody. Skargi syreny usłyszał młody rybak i z pomocą przyjaciół w nocy uwolnił ją, stawiając prawa wolnej Syreny powyżej prawa do jej własności, które rościł sobie gorliwy „inwestor”.

Syrena z wdzięczności za to, że mieszkańcy stanęli w jej obronie obiecała im, że w razie potrzeby oni też mogą liczyć na jej wsparcie. Dziś jednak historia się powtarza: przemysłowcy dbający jedynie o swój zysk zamienili Wisłę w ściek, a zatrutą Syrenę uwięziono w kamiennych pomnikach oraz na czapkach władz, które miały ją chronić. Tym samym, wolna istota stała się jedynie znakiem towarowym promującym Miasto-Firmę, gdzie ratusz traktuje mieszkańców tak, jak podwładnych traktuje spółka z ograniczoną odpowiedzialnością.

Dziś, Warszawiacy i Warszawianki walczący o utrzymanie szkół i stołówek, skwerów publicznych i kamienic czynszowych, blokujący nielegalne eksmisje i komercjalizację kultury, walczą o odzyskanie miasta z rąk władz i prywatnych przedsiębiorców ignorujących ich podstawowe potrzeby – tym samym, jedyne czego pragną to wolność na miarę swej patronki, Syreny








 

                       Tali Fahima
ur. 1976


Młoda dziewczyna z Kiriat Gat, jednego z małych miasteczek określanych mianem „miast rozwijających się”. Miana tego używa się aby zakamuflować zacofanie tych miejsc, do których kierowano przybywających w latach sześćdziesiątych imigrantów. Tali słyszała o Dżeninie, mieście terroryzmu w całym tego słowa znaczeniu, miejscu, którego sama nazwa budzi strach w przeciętnym Izraelczyku. Widziała Dzieci Arny, poruszający film Juliano Mer-Khamisa opowiadający historię dzieciaków, którym matka, Arna, niewiele mogła dać wykształcenia, w sytuacji gdy szkoły były zamknięte w ramach strajku generalnego i którzy zostali zamachowcami-samobójcami, podczas gdy marzyli o tym, by być aktorem i lekarzem. Tali Fahima nie ma nic wspólnego z yuppies z północnych dzielnic Tel Awiwu. Zdecydowała się na pokonanie barier psychologicznych i wojskowych, aby na własne oczy zobaczyć terrorystów, przyprawiających Izraelczyków o dreszcz grozy, a szczególnie ich przywódcę Zakariję Zubajdiego, jednego z najbardziej poszukiwanych na Zachodnim Brzegu bojowników. Tali gotowa była nawet posłużyć jako żywa tarcza, chroniąca Zubajdiego przed oddziałami zabójców wysłanych przez okupacyjną armię, aby go zlikwidować.

Wielokrotnie jeździła do Dżeninu, nie ukrywając tego ani przed mediami, ani przed służbami wywiadowczymi, które próbowały się nią posłużyć dla realizacji swoich zbrodniczych zamiarów. Odpowiadała im, że nie jest donosicielką ani szpiegiem i że jej zdaniem dowódcy izraelskiej armii mają na rękach więcej krwi niż Zakarija i jego towarzysze. Przestano ją więc traktować z uśmiechem wyższości jak biedną małą dziewczynkę z Kiriat Gat i przyszła kolej na groźby. Lecz i one nie przyniosły oczekiwanych rezultatów.

Wtedy Tali została aresztowana. Służby wywiadowcze rozpętały całą kampanię medialną, w której szpiegostwo przeplatało się z seksem. Zrobiono z niej bliskowschodnią Matę Hari. Czego mogła szukać w obozie dla uchodźców w Dżeninie młoda Żydówka z Kiriat Gat, jeśli nie przystojnego arabskiego chłopaka? Skazano ją na trzy lata więzienia za „przekazanie nieprzyjacielowi – podczas stanu wojny – poufnych dokumentów”, czyli zgubionej przez izraelskiego żołnierza mapy obozu, którą znalazła na ulicy i przetłumaczenie jej (Tali nie zna arabskiego) Zakariji, doskonale znającemu topografię obozu, gdzie się urodził i spędził całe życie i – co więcej – świetnie władającemu hebrajskim. Ponieważ w więzieniu Tali Fahima nie potrafiła być „posłuszna” i „uległa” odmówiono jej prawa do skrócenia kary, które przyznaje się na ogół nawet gwałcicielom i zabójcom.
Fali wyszła z więzienia w 2007 r. Zamieszkała w palestyńskiej wsi Ar’ara w północnym Izraelu, a w roku 2010 przeszła na Islam.

Fragment książki Michela Warschawskiego „Izrael i polityka planowego zniszczenia”









François-Dominique
Toussaint L’Ouverture
(1743 - 1803)


Siły Toussainta przerwały łańcuch kolonialnego niewolnictwa w miejscu będącym w 1789 r. jego najsilniejszym ogniwem.

Robin Blackburn


Wolność i niepodległość Haiti zostały zdobyte w wyniku bezpośredniego działania, niezapośredniczonego przez jakiekolwiek „uznanie”, „uzgadnianie” czy „komunikację”.

Peter Hallward


François-Dominique Toussaint L’Ouverture urodził się jako niewolnik we francuskiej kolonii Saint Domingo (Haiti) na Karaibach. Jego ojciec pochodził z plemienia Arada zamieszkującego wybrzeże Dahomeju skąd został porwany, przywieziony do Saint Domingo i sprzedany hrabiemu Breda. W wieku 33 lat François-Dominique uzyskał wolność i w chwili wybuchu rewolucji antyniewolniczej był rolnikiem – dzierżawcą.

Zachwianie reżimu niewolniczego w wyniku rewolucji we Francji w 1789 r. zaowocowało pierwszymi krwawo stłumionymi powstaniami na Saint Domingo w roku 1790. Sytuacja nigdy już nie powróciła do niewolniczej normalności. W sierpniu 1793 wybuchło Wielkie Powstanie. „Ognista noc”, podczas której niewolnicy rozświetlili niebo pochodniami z latyfundiów, gdzie całe pokolenia ich przodków poświęcono na ołtarzu zysków z pracy przymusowej zainicjowała cykl rewolucyjnych wojen, które kilka lat później doprowadziły do całkowitego wyzwolenia wyspy. Pokonano kolonizatorów francuskich i hiszpańskich oraz interwencję brytyjską i zniesiono niewolnictwo. Czarni niewolnicy rzucili wyzwanie wszystkim mocarstwom ówczesnego świata… i wygrali. Tym samym zasłużyli sobie na wieczną nienawiść i pogardę tzw. cywilizowanego świata. Burżuazyjne elity Paryża, Londynu i Waszyngtonu pławiące się w retoryce wolności i republikanizmu nigdy nie wybaczyły niewolnikom z Haiti, że odważyli się potraktować te postulaty na poważnie i wcielić w życie własnymi rękami. Rewolucja haitańska zrealizowała to co rewolucja francuska tylko obiecywała, a tym samym obnażyła wszelkie klasowe i rasowe ograniczenia rewolucji burżuazyjnych, ich uwikłanie w mechanizmy nieograniczonej akumulacji i rozszerzonej reprodukcji kapitału. Rewolucja haitańska zwróciła się przeciwko logikom wyzysku, dyskryminacji rasowej i ekspansji imperialistycznej, które miały być siłami napędowymi nowoczesnego kapitalizmu. Toussaint L’Ouverture jako organizator i wódz armii rewolucyjnej odegrał ogromną rolę w jej zwycięstwie. Zapłacił za to wielką cenę, podobnie jak całe Haiti ukarane zabójczą blokadą i sankcjami przez tzw. cywilizowany świat.

29 sierpnia 1793 roku wydał deklarację w Camp Teruel, w której pisał: „Bracia i przyjaciele, jestem Toussaint Louverture, być może moje nazwisko nie jest wam znane. Postanowiłem się zemścić. Chcę zwycięstwa wolności i równości w St Domingo. Robię wszystko dla tego celu. Przyłączcie się do nas, bracia, i walczcie z nami za te wartości.”

Do roku 1800 siły Toussainta L’Ouvertura wyzwoliły całą wyspę, a w 1801 uchwalono konstytucję zrywającą raz na zawsze z wszelkimi formami niewolnictwa.
W odpowiedzi Francja, która pod rządami generała Bonaparte właśnie przywróciła niewolnictwo w koloniach wysłała na Haiti armię interwencyjną. Po kilku miesiącach starć, w maju 1802 r. Toussaint podpisał traktat pokojowy w Cap-Haitien, który gwarantował, że niewolnictwo już nigdy nie zostanie przywrócone, a następnie udał się do swojego gospodarstwa w Ennery. Po trzech tygodniach żołnierze francuscy pojmali L’Ouverture’a i jego rodzinę, a później wysłali go na okręcie do Francji. Toussaint został uwięziony na zamku Fort-de-Joux w Doubs, gdzie zmarł na zapalenie płuc.













Zinaida Konoplannikowa
(1878 - 1906)


Urodziła się w Sankt-Petersburgu. Ukończyła seminarium pedagogiczne i od 1899 roku pracowała jako wiejska nauczycielka w szkole w Gosilicy, w okolicach Peterhofu. W 1902 została po raz pierwszy aresztowana i umieszczona pod nadzorem żandarmerii. Według raportów policyjnych znaleziono u niej „dużą liczbę książek, w których można przeczytać, że Boga nie ma, a w związku z tym nie może być także ziemskiego cara, a oprócz książek dużą liczbę rękopisów autorstwa podejrzanej zawierających podobne treści”.

W roku 1903 aresztowana za „rewolucyjną propagandę wśród chłopów” i osadzona w bastionie Trubeckim twierdzy Pietropawłowskiej. Zwolniona w kwietniu 1904 wstąpiła do Partii Socjalistów-Rewolucjonistów (eserowców). Po wybuchu rewolucji w Rosji, we wrześniu 1905 roku ponownie aresztowana, gdy przewoziła do Moskwy środki chemiczne, które można było wykorzystać do preparowania materiałów wybuchowych. Wypuszczono ją po miesiącu. W roku 1906 stała się członkinią lotnego oddziału bojowego okręgu północnego Partii Socjalistów-Rewolucjonistów. Z fragmentu jej listu przechwyconego później przez tajną policję zachowały się słowa z tego okresu mówiące, że chce „ostatecznie pogodzić swe życie z wyznawanymi ideami”.

13 sierpnia 1906 o godz. 8.07 na stacji Nowy Peterhof zastrzeliła generała dywizji Grigorija Miena osławionego dowódcę krwawej pacyfikacji powstania robotniczego w Moskwie w grudniu 1905 roku. Konoplannikowa została aresztowana na miejscu zamachu.
Postawiono ją przed okręgowym sądem wojskowym w Petersburgu co było równoznaczne z wyrokiem śmierci. Rozprawa trwała niespełna godzinę. Zinaida zdążyła jednak oświadczyć, że „zabijając jednego z opryczników Mikołaja Romanowa chciałabym przypomnieć jemu samemu, że tak jak padają podpory jego tronu, paść może i sam tron”.

Uważa się, że występując przed trybunałem po raz pierwszy użyła pojęcia „czerwonego terroru”. Zinaida miała powiedzieć „Partia zdecydowała się odpowiedzieć na biały, ale krwawy terror rządu terrorem czerwonym”.

Powieszono ją 29 sierpnia 1906 roku w twierdzy Schlusselburskiej. Weszła na szafot, deklamując wiersz Puszkina: „Wytrwajcie dumni, niezawiśli...”. Jej ostatnie słowa brzmiały: „Towarzyszu uwierz, oto wschodzi gwiazda urzekającego szczęścia”.











Zofia Sadowska
(1887-1960)



Pierwsza kobieta i pierwsza Polka, która obroniła doktorat z medycyny na Wojenno-Medycznej Akademii w Petersburgu. Od wczesnej młodości była zaangażowana w działalność społeczną i na rzecz praw kobiet. W okresie studiów należała do Związku Równouprawnienia Kobiet Polskich, publikowała m.in. w warszawskim "Sterze". Prawdopodobnie od I wojny światowej Zofia Sadowska ubierała się po męsku, a już wcześniej wchodziła w związki miłosne z kobietami, czego specjalnie nie ukrywała. Pod koniec 1923 roku warszawski bulwarowy dziennik "Express Poranny", a za nim kolejne gazety warszawskie i pozawarszawskie zamieściły sensacyjne w tonie informacje o wydarzeniach, które miały się odbywać w mieszkaniu i gabinecie "dr S." przy ul. Mazowieckiej 7.

Na podstawie donosu prasa oskarżyła Zofię Sadowską o uwodzenie pacjentek, w tym nieletnich, o organizowanie orgii lesbijskich z elementami sadystycznymi, o prowadzenie lesbijskiego domu publicznego oraz podawanie kobietom narkotyków w celu ich uzależnienia od siebie (śledztwo policyjne nie wykazało prawdziwości zarzutów). Publikacje te rozpoczęły trwający kilka lat "skandal starogrecki" (lesbijski), związany z osobą dr Sadowskiej. Ponieważ nie udało jej się doprowadzić do zamieszczenia sprostowań, Zofia Sadowska wystąpiła na drogę sądową i oskarżyła wydawców gazet o oszczerstwo. Ostatecznie wszystkie trzy procesy przegrała.

W 1925 roku sama Zofia Sadowska stanęła przed sądem Izby Lekarskiej Warszawsko-Białostockiej, a następnie przed sądem Naczelnej Izby Lekarskiej. Pod koniec 1926 roku sąd zawodowy skazał ją za "czyny niezgodne z etyką lekarską" na roczne odebranie prawa do wykonywania zawodu. "Skandal" położył kres karierze naukowej Zofii Sadowskiej. Jej postać jako wybitnego naukowca i lekarki została wymazana ze zbiorowej pamięci.

www.sprawysadowskiej.pl

INNE_ISTORIE







Zbiorowy Portret Rewolucjonistek Afgańskich


Przyjeżdżasz do Afganistanu i spotykasz gości, którzy tłuką kobietę pięć lat z rzędu, bo nie założyła chusty.
Tacy kolesie i tak już nie wiedzą, co to męskość, więc strzelanie do nich to świetna zabawa.

Gen. James Mattis
aka “Mad Dog Mattis”
Centralne Dowództwo Wojsk USA
(CENTCOM, zastąpił Gen. Davida Petraeusa w sierpniu 2010)



Demokracji nie wprowadza wejście sił okupacyjnych ani zrzucenie bomb kasetowych.
Jedyną nadzieją jest demokracja samorodna, wypracowana przez samych Afgańczyków.

Malalai Joya
aktywistka RAWA


Kwestia praw kobiet rzadko motywuje zarządzenia interwencji zbrojnej, a rzadziej jeszcze decyzje międzynarodowej „koalicji wyzwolicieli”. Okupacja Afganistanu jest pod tym względem czymś wyjątkowym, ponieważ to głównie w imię emancypacji kobiet już w 2001 wspomniani wyzwoliciele postanowili skierować działa na tenże nękany mizoginią kraj. Najazd na Afganistan tłumaczono potrzebą zmiany ciężkiej doli kobiet, pomijając fakt, że do fatalnych warunków życia w stanie wojny przyczyniły się w znacznym stopniu posunięcia Stanów Zjednoczonych, tj. wsparcie gospodarcze i wojskowe, jakiego Stany udzieliły grupom najskrajniej fundamentalistycznym. Takie przemilczenie historyczne pozwoliło obarczyć Talibów wyłączną winą za katastrofalną sytuację, w jakiej znaleźli się Afgańczycy, zwłaszcza kobiety. Wskutek tego „dualistyczne zestawienie fundamentalistów muzułmańskich i ich ofiar – kobiet umożliwiło ustalenie i popularyzację teorii, według której (…) wróg taki, jak Talibowie w szczególności zasługuje na nasz słuszny gniew z racji niesprawiedliwego traktowania kobiet”. Sama wyzwoleńcza akcja bombowa nie zdobyłaby jednak tak ogólnego poparcia, gdyby nie strategia solidarnościowa, którą wprowadziły gwiazdy Hollywood wraz z elitami rządzącymi (por. Laura Bush, Cherie Blair), łącząc siły w organizacjach takich jak Feminist Majority Foundation („Feministyczna Fundacja Większościowa”, FMF), która krytykę sytuacji afgańskich kobiet opiera na przekonaniu o „nieudolnoś[ci] działań sił pokojowych w Afganistanie, [przez którą] następuje stopniowy powrót rządów Talibów”.

Wsparcie, jakiego udzielają organizacje rodzaju FMF oraz Laura Bush (która napisała dla Washington Post artykuł zatytułowany „Afganistan musi uznać prawa kobiet” [“Afghanistan must embrace women’s rights”]), niezbyt się przydaje w walce emancypacyjnej dlatego, że nie uwzględnia kwestii podporządkowania i pozbawienia władzy [disempowerment], czyli następstw wojny i przemocy strukturalnej, biedy; ponadto wychodzi od etnocentrycznych poglądów na temat muzułmanek, a to wszystko zdaje się tym większą ironią, że prowodyrki kampanii nieszczególnie są feministkami na co dzień. Stanowisko Bushów w kwestii praw kobiet w Stanach sprowadza się do dokonywania porównań między aborcją a terroryzmem (obie te rzeczy są złem). Podobnie i Polska (również państwo-okupant): ogranicza prawa własnych obywatelek (aborcja jest przestępstwem), niezbyt się interesuje emancypacją kobiet (por. cięcia funduszy na żłobki/przedszkola, minimalne dofinansowanie działań zapobiegających przemocy wobec kobiet, znikoma obecność edukacji seksualnej), a jednak rzekomo wspiera emancypację Afganek – środkami zbrojnymi. W okręgu Ghazni oddział ds. wojny psychologicznej (PSYOPS) polskich sił okupacyjnych publikuje na przykład gazetę (przy czym analfabetyzm wśród całej ludności utrzymuje się na poziomie 70%, a wśród kobiet jest niemal całkowity), która zawiera skierowane do Afganek porady o zaletach nauki jazdy samochodem (około połowa populacji kraju żyje w skrajnym ubóstwie i bez jakiegokolwiek dostępu do pojazdów silnikowych).

Sama instrumentalizacja praw kobiet czy też przywłaszczenie retoryki feministycznej dla celów imperializmu nie jest niczym nowym. Przez cały dziewiętnasty wiek najsilniejsze państwa europejskie bez skrupułów stosowały język feminizmu na użytek eksploatacji kolonii. Sławetny Lord Cromer, brytyjski konsul generalny w Egipcie w latach 1883-1907, adept feminizmu kolonialnego, ostro krytykował pozycję kobiet w Islamie i głosił, że „lud Egiptu powinien zostać ‘przekonany bądź zmuszony’ do ‘ucywilizowania się’ przez pozbycie się chusty”. Po powrocie zaś do Anglii Cromer niewiele miał empatii dla rodaczek i aktywnie sprzeciwiał się wprowadzeniu prawa głosu dla kobiet.

Mimo że od inwazji w roku 2001 minęło jedenaście lat i zginęło niezliczenie wielu Talibów, setki żołnierzy koalicji oraz tysiące cywilów, hasło „Trwałej Wolności” [“Enduring Freedom”] pozostaje zaledwie roboczym epitetem. Tak naprawdę, jak donoszą obserwatorzy, „przemoc wobec kobiet nasiliła się do tego stopnia, że statystyki szacują odsetek jej ofiar na 70%; szkoły dla dziewcząt są regularnie bombardowane, do nauczycieli strzela się na oczach uczniów; jedna na cztery Afganki umiera w połogu; istnieją szeroko zakrojone kampanie na rzecz wygłuszenia głosów lokalnych działaczy na rzecz praw kobiet”. Może się zdawać, że niegdysiejsze cele przyświecające „Trwałej Wolności” przekształcono na cele ostrzału.

Pewnego gorącego poranka w sierpniu 2007 roku polski szwadron zbrojny wtargnął do wioski Nangar Khel i w akcji, którą później tłumaczono jako porachunki, zaatakował uczestników ślubu i zabił sześć osób. W dziennikach wojennych prowadzonych przez armię USA zdarzenie opatrzono nagłówkiem „Incydent, który może ściągnąć złą prasę”; pisano tam, że trzy ofiary, kobiety, odniosły „liczne obrażenia od szrapneli… Jedna z nich była w ciąży, przeprowadzono szybko cięcie cesarskie, dziecko jednak umarło”. Odpowiedzialny za to oddział odesłano do Polski, tam zaś po przelotnym skandalu sąd oczyścił żołnierzy z zarzutów. (Jak na ironię, polski rząd utrzymuje finansowo schronisko dla ofiar przemocy ze strony Talibów „Kobiety dla Afganek” [“Women for Afghan Women”]).


Oświadczenie Rewolucyjnego Stowarzyszenia Kobiet Afganistanu (RAWA) z ósmego marca 2010:


(...) Niedola Afganek utrwala się, gdy świat wierzy w to, że USA i NATO podarowały Afganistanowi wyzwolenie, demokrację i prawa człowieka oraz prawa kobiet; tymczasem w ciągu ośmiu lat agresji Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników, tłumaczonej racją “wojny z terrorem”, dały władzę najbrutalniejszym terrorystom Sojuszu Północnego i dawnym marionetkom Rosji – odłamom Khalq i Parcham – a popierając ich, USA ustanowiły nad Afgańczykami rząd marionetkowy. Zamiast zaś wykorzenić twory takie, jak formacje Talibów i Al-Kaidy, USA i NATO kontynuują zabijanie cywilów, niewinnych i biednych, głównie kobiet i dzieci, za pomocą podstępnych nalotów. (...) Hasła o przywracaniu pokoju, bezpieczeństwie, demokracji i prawach kobiet pozostaną puste i bez pokrycia dopóty,
dopóki Afganistan nie zdobędzie niepodległości (...).
www.rawa.org


Najpierw pozbądźmy się obcych najeźdźców, a potem skupimy się na tych, którzy wyrośli u nas.
Aktywistka RAWA









Malalai Joya ur. 1978
Aktywistka, pisarka, była członkini Parlamentu w Zgromadzeniu Narodowym Afganistanu od 2005 - 2007 r. Zwolniona gdy odmówiła współpracy w Parlamencie obok wataszków i kryminalistów wojennych. Jest ostrą krytyczką żądów Karzaja i jego zachodnich koalicjantów, zwłaszcza Stanów Zjednoczonych.




Meena Keshwar Kamal (1956 - 1987)
Feministka, aktywistka na rzecz praw człowieka, założycielka RAWA. Zamordowana w 1987.








Hirschkind i Mahmood, "Feminism, the Taliban, and politics of counter-insurgency", w Anthropological Quarterly; wiosna 2002; 75, 2; Research Library, s. 339.











Rodzina Kallikaków


Mniej niż wiek temu, w roku 1912, do rąk amerykańskich czytelników trafiła książka uznanego psychologa Henrego Goddarda, The Kallikak Family: A Study in the Heredity of Feeble-Mindedness- rodzina Kallików: badanie dziedziczenia ułomności umysłowej. Nazwisko Kallikak jest sztucznym pseudonimem utworzonym przez autora z greckiego καλός (kalos) i κακός (kakos), znaczących, odpowiednio, "dobry" i "zły". Opisuje ona przypadek rodziny której przodek, szanowany człowiek, bohater wojny secesyjnej, spłodził dwie niezależne linie: jedną z przygłupią barmanką, zaraz po zakończeniu wojny, drugą później, z legalnego małżeństwa ze zdrową kobietą swojego stanu. Książka stawiała tezę na temat „gorszej” gałęzi- opisuje jej członków jako przykład dziedziczenia umysłowych przywar min. zaburzenia umysłowe i psychiczne, trudności w nauce, otępienie czy brak „wrodzonej” innym amerykanom przedsiębiorczości, powodujący biedę. Główna bohaterka, Debora Kallikak, była szwaczką, wielu jej krewnych było bezrobotnymi, wszyscy zamieszkiwali biedną dzielnicę swojego miasta.

Książka została dobrze przyjęta przez środowisko naukowe- uznano ją za zastosowanie praw dziedziczenia odkrytych przez Mendla dekadę wcześniej. We wniosku autor głosił utylitarnie motywowaną potrzebę państwowej polityki eugenicznej i kontroli „marginesów” populacji, min. przez obowiązkową sterylizację. Pomysł ten brzmi dziś jak pogłos grozy nazizmu, jednak w owym czasie, zwolenników i zwolenniczki eugeniki można było znaleźć nawet wśród socjalistów czy feministek. Wystarczy spojrzeć na nazwiska uwiedzionych argumentacją: Margaret Sanger, Marie Stopes, Charlotte Perkins Gilman, a w Polsce Tadeusz Boy Żeleński, Ludwik Krzywicki, Janusz Korczak. Eugenikę motywowano dobrem ogółu.

Jedyny szkopuł tkwi w tym, że badanie to wykonywano od początku z masą błędów. Nie uwzględniono czynników społecznych, które sprawiały że „kallikakowie” znaleźli się w kiepskiej sytuacji. Większość badani wykonywały studentki Goddarda, które z narzuconą tezą, nie profesjonalnie egzaminowały badanych i po kilku minutowym wywiadzie stwierdzały ich „debilizm” (termin wprowadzony do psychologi przez Goddarda, dziś zarzucony).

Mimo takiego braku profesjonalizmu, testy inteligencji, opracowane przez Goddarda (w ich amerykańskiej wersj) są używane do dziś. W jego czasach były one obowiązkowe dla imigrujących do USA. Nie brano pod uwagę złej znajomości angielskiego. W skutek tego ok. 60% ankietowanych okazało się ułomnymi umysłowo. Nim zorientowano się że to błąd w badaniu wielu ludzi odesłano z kwitkiem do kraju pochodzenia.
Przypadek ten obrazuje siłę poniżania jaką dysponuje niewidzialna na co dzień delikatna władza- nauka. Nie przypadkiem narodziny kliniki zbiegają się w dziejach z narodzinami więzienia i nowoczesnego państwa, a narodziny eugeniki z kolejnym etapem w jaki weszła cywilizacja zachodu- masowości i stechnicyzowania, fordyzmu i przemysłowych wojen. Także dziś „czysta i neutralna” biologia pomaga koncernom modyfikować organizmy, a lekarze doskonalą sztukę kontroli wspólnie ze strażą graniczną.











Maria Komornicka vel Piotr Odmieniec Włast
(1876 - 1949)


Polska poetka, autorka prozy i dramatów, tłumaczka i krytyczka literacka okresu Młodej Polski. Debiutowała w wieku 16 lat opowiadaniami na łamach "Gazety Warszawskiej", zebranymi dwa lata później w tomie "Szkice". W 1895 roku ukazał się, napisany wespół z Wacławem Nałkowskim i Cezarym Jellentą, inspirowany nieatzscheanizmem, jeden z najważniejszych manifestów programowych epoki, "Forpoczty". W wieku lat 23 Maria poślubia poetę Jana Lemańskiego, by po dwóch latach zakończyć formalną separacją związek z powaznie chorym psychicznie i obsesyjnie mizoginicznym małżonkiem, który w podróży poślubnej usiłował zatrzelić Marię w napadzie zazdrości. Geniusz Komornickiej nie skrojony jest na czasy odejmujące kobietom prawa obywatelskie, obyczajowe i społeczne. Poetka przez pewien czas podpisuje swoje utwory pseudonimem Piotr Włast, by wreszcie, w 1907 roku, dokonać publicznej transformacji genderowej. Pali swoje suknie, strzyże włosy na krótko i ogłasza się Piotrem Odmieńcem Włastem, wcieleniem swego przodka. Transgenderowa identyfikacja Piotra uruchamia machinę społecznej opresji, z której poecie nie uda się już wydostać. Na żądanie matki Piotr zostaje umieszczony w zakładzie dla obłąkanych, gdzie, przetrzymywany przez siedem kolejnych lat, pisze kolejne utwory poetyckie, prozatorskie oraz listy do rodziny, stanowiące niezwykłe świadectwo poczucia wyobcowania, niezrozumienia i potrzeby akceptacji. Nie doczekwaszy się uznania swojej tożsamości, poeta tuła się po kolejnych zakładach i domach opieki, dożywając starości w całkowitym opuszczeniu. W dniu pogrzebu za konduktem idą tylko dwie zakonnice oraz siostra Piotra, Aniela.

Dorobek pisarski Marii Komornickiej i Piotra Odmieńca Własta stanowi dzisiaj przedmiot obszernych badań z zakresu literaturoznawstwa i klasyfikowany jest jako jeden z najciekawszych i najoryginalniejszych przykładów młodopolskiej twórczości literackiej. 














 

Louise Michel
(1830–1905)


Nauczycielka, rewolucjonistka, poetka. Niestrudzenie, całe życie, prócz działalności pedagogicznej, dla nie najważniejszej, walczy o prawa robotnicze, o los najsłabszych, o ziszczenie się ideałów równościowych.

W latach 70 XIIX wieku, Paryż jest już po przemianach urbanistycznych Haussmana, „zgentryfikowany”. Arystokracja, wysoka burżuazja zamieszkują części zachodnie – bliżej Wersalu. Biedota – robotnicy, rzemieślnicy, drobny handlarze są na wchodzie i na północy. Podział ten objawi się w pełni podczas wydarzeń Komuny Paryskiej w 1871 roku, której Louise Michel była jedną z bohaterek.

W tym okresie Francję, a zwłaszcza Paryż, dotkliwie dotykają skutki wojny francusko-pruskiej, wszczętej przez Napoleona III. Wojna ta jest szybko przegrana, wojska Pruskie oblężają Paryż, w którym, w zimie 1870-1871 panuje straszliwy głód i bieda. Od 1804 roku, ideały rewolucyjne zostały porzucone, Francją rządzą, z krótkimi przerwami, królowie i cesarze. Dwukrotnie, w 1830 i 1848 roku, nadzieje na prawdziwą zmianę społeczną, niesioną przez robotnicze i ludowe ruchy społeczne zostały zawiedzione, a powstania – krwawo stłumione.

Louise Michel, córka służącej i arystokraty przybyła do Paryża kilkanaście lat przed miejską rewolucją. Wychowała się na prowincji, w liberalnej rodzinie. Z zamiłowania poetka, z wykształcenia i powołania nauczycielka, odmówiła złożenia przysięgi Cesarzowi Napoleonowi III. Nie mogła zatem uczyć w szkołach publicznych i zakładała w kolejnych latach własne. Uczyła tam metodami niekonwencjonalnymi, za prawie darmo, przekazywała ideały wolności i równości. Wielokrotnie karały ją za to władze. W 1856 roku przyjeżdża do Paryża, gdzie, prócz pracy nauczycielskiej, piszę wierszy, współpracuje z rewolucyjną prasą, uczestniczy i animuje debatę polityczną.

W 1865 roku kupuje własna szkołę, w której uczy dzieci robotników. Podczas strasznego głodu zimy na przełomie roku 1870/1871 tworzy stołówkę dla swoich podopiecznych.
Prowadzi działania na rzecz poprawy sytuacji ekonomicznej robotników, współzakłada też jedną z pierwszych feministycznych organizacji we Francji.

Od 1870 roku jest przewodniczącą Komitetu Czujności Obywatelskiej XVIII dzielnicy.

W marcu 1871 lud Paryża buntuje się, i ogłasza niezależność w stosunku do nowo wybranego parlamentu, składającego się głównie z monarchistów i arystokratów. Władza próbuje odzyskać z Paryża broń. Louise Michel i jej komitet biją na alarm, ruszają na miejsce gromadząc tłumy po drodze i przekonują wojsko...by przeszło na ich stronę. Wybucha bunt, podczas którego Louise Michel jest wszędzie – walczy w 61. batalionie, jest sanitariuszką, uczestniczy w debatach, animuje Klub Rewolucyjny. Parlament przenosi się do Wersalu uznając Paryż za „stolicę idei rewolucyjnych”. Podziały miejskie się pogłębiają: Zamożni mieszkańcy zachodnich dzielnic w większości wyjeżdżają za Parlamentem, i nie uczestniczą w wyborach na autonomiczną Radę Komuny Paryskiej. Wybrani są w większości rewolucjoniści, jakobini, anarchiści.

Przez dosłownie kilku tygodniach Rada Komuny Paryskiej będzie autonomicznie rządzić Paryżem, wprowadzając niezwykłe emancypacyjne zmiany – samorządność w zakładach, prawo pracy, laicką edukację. Jednak już w maju wojsko przeprowadza ofensywę, i po „krwawym tygodniu” zdobywa miasto. Represje przeprowadzone są na niezwykłą skalę, wśród rozstrzelanych znajdują się wszyscy najbliżsi Louise Michel. Ona sama daje się aresztować w zamian za matkę. Żąda egzekucji na procesie, stwierdzając: „skoro każde serce, które bije dla wolności ma prawo tylko do odrobiny ołowiu, i ja proszę o moją porcję”. Skazana zostaje jednak na deportację do Nowej Kaledonii.

Tam spędzi osiem lat – ucząc miejscową ludność Kanaków i wspierając ich w dążeniach niepodległościowych.

Kiedy wraca do Paryża w 1880 roku, wita ją dziesięć tysięcy osób. Po powrocie, organizuje szereg spotkań we Francji i za granicą, podczas których opowiada o swojej walce.

9 marca 1883 roku, wraz z Emilem Pougetem prowadzi demonstrację bezrobotnych, która przeradza się w tzw. „rozruchy chlebowe”, których uczestnicy wdzierali się do sklepów i wynosili z nich chleb. W kwietniu tego samego roku zostaje ponownie aresztowana i skazana na sześć lat więzienia. W 1886 roku, Louise Michel zostaje zwolniona na mocy ogłoszonej wówczas amnestii. Kolejne lata upływają jej pod znakiem organizowania manifestacji i spotkań, m.in. przeciwko karze śmierci. W 1890 roku przeprowadza się do Londynu i zakłada tam Szkołę Międzynarodową. Po pięciu latach dołącza do niej przyjaciółka Charlotte Vauvelle, która okazuje się być nieocenioną partnerką jej przedsięwzięć. W tym czasie Louise Michel postanawia powrócić do zawodu nauczycielki- udziela darmowych lekcji i wykładów. W prasie pojawia się coraz więcej jej publikacji, a w 1895 po powrocie do Francji zakłada dwutygodnik „Le Libertaire”, pozyskując do redakcji m.in. Kropotkina i Reclusa. 27 lipca 1896 roku w Londynie współorganizuje Międzynarodową Konferencję Związków Zawodowych.

Louise Michel staje się istotną postacią ruchu rewolucyjnego i ostatnich dziesięć lat życia spędza podróżując między Londynem a Paryżem, biorąc udział w spotkaniach politycznych i konferencjach. 9 stycznia 1905 roku Louise umiera na południu Francji, gdzie prowadziła serię wykładów. W jej pogrzebie uczestniczy 120 tysięcy osób.


Jestem dużo bardziej wolna, niż większość tych, co przechadza się pod wolnym niebem; oni są ograniczeni myślą, uwięzieni tym co posiadają, swoimi interesami pieniężnymi, smutnymi życiowymi koniecznościami. Są tym zaabsorbowani do tego stopnia, iż nie mogą żyć jak ludzie, jak istoty myślące. Ja żyję życiem świata. Śledzę z entuzjazmem ruch rewolucyjny. Tak, jestem fanatyczką: moje ciało nie odczuwa bólu jeśli myśl przenosi mnie w świat rewolucji.
Louise Michel
Podczas pobytu w więzieniu










Wasyl Stus
(1938 - 1985)

Ani się spodziewasz już, ani czekasz.
Nareszcie jesteś wolny, wolny, wolny.
Wygnaniec z własnej woli, czemu zwlekasz?
Niech listy spłoną w ogniu, w ogniu, w ogniu.
Niech wiersze spłoną, spal je bez litości,
niech się spopieli górny duch zuchwały.
A teraz - ruszaj. Kurzem bezdomności
wędrówka twoje przyprószy sandały.
Co jutro? Jakiś dzień i strawa jakaś.
A co, jeśli nie będzie dnia i strawy?
Zginiesz, wygnańcze, na swych krętych szlakach,
do śmierci włócząc się na chybił trafił.

przełożył Wiktor Woroszylsk

Jeden z najwybitniejszych ukraińskich poetów XX w., krytyk i publicysta, obrońca praw człowieka w ZSRR, wybitny przedstawiciel ruchu kontestacji lat 60-tych w ZSRR tzw. szestidiesiatników.

W latach 1960-tych Wasyl Stus pracuje w Instytucie Literatury im. Szewczenki Akademii Nauk USRR w Kijowie. Fala aresztowań, jaka w tym czasie spadła na inteligencję ukraińską, objęła i doprowadziła do aresztowania prawie wszystkich liczących się pisarzy. 4 września w kinie "Ukraina", podczas premiery filmu Serhija Paradżanowa Cienie zapomnianych przodków, dysydent Iwan Dziuba zamiast wstępu powiadomił publiczność o aresztowaniach w Kijowie. Gdy stróże porządku podjęli próbę zagłuszenia publiczności, Stus wstał i krzyknął: Kto przeciw tyranii – niech wstanie! Za udział w tej akcji został zwolniony z Instytutu Literatury. Pracował na budowie i jako palacz w kotłowni.

Wasyl Stus aktywnie przeciwstawia się antyukraińskiej polityce sowieckich władz i ograniczaniu wolnego słowa. Przeczuwając nieuchronność aresztu, intensywnie pracuje: pisze wiersze, przekłady (Goethe, Rilke, Garcia Lorka), krytykę literacką.

12 stycznia 1972 roku, podczas kolejnej fali aresztowań, Stus zostaje uwięziony i po rozprawie skazany na 5 lat łagru i 3 lata zesłania, jako autor kilkunastu wierszy i artykułów o literaturze ukraińskiej, opublikowanych w samizdacie i na Zachodzie. Jesienią 1975, wskutek perforacji wrzodu żołądka, był bliski śmierci. W 1977 poeta przybywa na miejsce zsyłki na Kołymie, gdzie pracuje w kopalni złota. Cały czas pisze, mimo konfiskat, wiele z jego wierszy ocalało, bo przepisywał je w listach do żony. W 1978 roku poeta zostaje honorowym członkiem brytyjskiego PEN Klubu.

W sierpniu 1979 powraca do Kijowa, gdzie angażuje się w pracę Grupy Helsińskiej. Pracuje przy taśmie produkcyjnej w fabryce obuwia. W maju następnego roku zostaje ponownie aresztowany i skazany na 10 lat więzienia i 5 lat zesłania. Praktycznie od czasu ostatniego widzenia z rodziną na początku 1981 i zamknięcia Stusa na rok w jednoosobowej izolatce, brak jest konkretnych danych. Wiadomo jedynie o zakazie przesyłania wierszy w listach i zniszczeniu przez KGB ostatniego tomiku Ptach duszi (Ptak duszy).
Poeta prowadził „obozowy zeszyt”, w którym zapisywał zdarzenia i myśli. W swoich sądach był coraz bardziej bezkompromisowy i nieugięty. 28 sierpnia 1985 Wasyl Stus po raz kolejny został wtrącony do karceru - ogłosił głodówkę protestacyjną, dwa dni później, w nocy z 3 na 4 września 1985 roku, zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach w karcerze obozu 389/36 w obwodzie permskim. Wasyl Stus miał poważne widoki na literacką nagrodę Nobla właśnie w tym roku. Heinrich Boll wysunął kandydaturę Wasyla Stusa do tej nagrody i publicznie oświadczył, że spodziewa się przyznania mu tego wyróżnienia 24 października.

Na podstawie: Wikipedia, wyd. polskie, rosyjskie i ukraińskie, "Śmierć poety", Antoni Zambrowski.




















Calel Perechodnik
(1916 - 1944)


Sadyzmowi niemieckiemu, podłości polskiej i tchórzostwu żydowskiemu.

Calek Perechodnik
„Spowiedź”


Calel (Calek) Perechodnik polski świecki Żyd, który w 1941 roku. dołączył do Otwockiej Policji Żydowskiej. Pisał: „Widząc, że wojna się nie kończy i żeby być wolnym od łapanek do obozów, wstąpiłem w szeregi Ghetto-Polizei w lutym 1941 roku.”

W dniu likwidacji getta 19 sierpnia 1942 roku, po zapewnieniu przez komendanta Bernarda Kronenberga, że rodziny policjantów nie zostaną „wysiedlone”, osobiście odprowadza żonę i córkę na plac zbiórki (rampa kolejowa w Otwocku). Razem z 8 tys. otwockich Żydów zostają one wywiezione i zabite w Treblince. Perechodnik z kilkunastoma innymi policjantami zostaje w Otwocku, żeby pilnować getta i wyłapywać ukrywających się Żydów.

Po całkowitej likwidacji getta ucieka do Warszawy i tam się ukrywa. Tam też pomiędzy 7 maja a 19 sierpnia 1943 powstaje jego pamiętnik, wyjątkowe świadectwo Zagłady, jedyna pisemna relacja żydowskiego policjanta z prowincjonalnego getta.

Bierze udział w Powstaniu Warszawskim i prawdopodobnie ginie z rąk szabrowników.

Przeklęty niech będzie Bund, który nakazywał robotnikom Żydom walczyć o lepszy byt robotnika żydowskiego na miejscu, a zabraniał mu emigrować do Palestyny. Gdzie jesteście przywódcy Bundu? (...) Przeklęta niech będzie Aguda z jej fanatyzmem, z jej przywódcami, którzy również rozbijają się teraz w Ameryce, podczas gdy naród żydowski, otumaniony przez nich, zginął w Treblince.


Mieć płaszcz, a co to znaczy stracić go przypadkowo czy w wyniku kradzieży. Otóż: człowiek w płaszczu może uciekać. Człowiek w płaszczu nie wyróżnia się wśród pasażerów podmiejskiej kolei, może wyjechać z Otwocka, aby – na przykład – dojechać do Falenicy, gdzie jest bezpieczniejsze getto. W płaszczu można się nawet pojawić na ulicach Warszawy – bo ktoś w porządnym płaszczu nie może być przecież ukrywającym się Żydem. Człowiek w płaszczu, gdy skończy się lato, będzie miał większe szanse na przetrwanie, jeżeli przyjdzie mu nocować na klatkach schodowych, ukrywać się w opustoszałych ogródkach działkowych, magazynach, w ostateczności w lesie. Wreszcie – nawet otoczony przez szmalcowników – i tych w kolejce, i tych, którzy wciągnęli domniemanego Żyda do bramy, aby tam zweryfikować swoje rasowe podejrzenia – otóż wtedy szczęśliwy posiadacz płaszcza będzie mógł zań wytargować swoje życie. Te wszystkie warianty przewiduje się dla posiadacza płaszcza.

Fragmenty „Spowiedzi” Caleka Perehodnika


Przywiązanie do płaszcza może być też znakiem tragedii – sam Perechodnik zwlekał z wyrobieniem polskiej kennkarty dla żony, trzeba bowiem było na to poświęcić drogocenny płaszcz z angielskiej wełny...









Koloseum

Wzniesienie Koloseum i budowę Stadionu Narodowego dzieli niemal dwa tysiące lat. Oba obiekty przytłaczają ogromem – rozpiętości, wysokości, ilości budulca. Wzniesione z rozkazu cesarza Wespazjana Koloseum miało być największym takim budynkiem swoich czasów, Stadion Narodowy – jednym z najnowocześniejszych (ma konkurować z zachodnimi obiektami sportowymi). Koloseum / Stadion to rzecz odgórnie narzucona jako przedmiot kultu czy dumy, a jednocześnie symbol potęgi suwerennej władzy, czyli siły państwa, które może pozwolić sobie na tak reprezentacyjne przedsięwzięcie.

Oderwana od rzeczywistości społecznej władza Rzymu, nie potrafiąc odpowiedzieć na rzeczywiste potrzeby ludzi, stworzyła mit pilnej potrzeby ośrodka brutalnej rozrywki (Koloseum było w końcu miejscem kaźni ludzi i zwierząt). Stworzenie Stadionu w Warszawie wydaje się naturalnym przedłużeniem tej kolosalnej polityki remedialnej. W mieście, w którym nieustannie eksmituje się lokatorów i brak budownictwa komunalnego, ta budowla całkiem zawłaszcza krajobraz prawego brzegu Wisły. Podobnie jak igrzyska EURO, jego widmo ma za zadanie tłumić napięcia społeczne, zapewniając rozrywkę i zapomnienie. Turniej – jako miniatura wojny – ma scalić naród, dać ludziom pozór przynależności we wspólnocie, możliwość manifestacji.

Owo niby-uczestnictwo, skutecznie zapobiegając realnej zmianie, utrwala zastany porządek. Oba gmachy odwzorowują i utrwalają hierarchiczny podział społeczeństwa. Na trybunach przy samej arenie zasiadali niegdyś przedstawiciele władzy, a na samej górze, na drewnianych ławach, kobiety i niewolnicy. Starannie zaprojektowana budowla miała oddzielne wyjścia dla elit, żeby nie musiały mieszać się z ludem. Stadion Narodowy porzadkuje publiczność z podobną sumiennością: jest tu loża prezydencka, strefa vip, dokładny podział na sektory, najtańsze (najgorsze) miejsca i najdroższe (najlepsze); każdy ma swoje miejsce w hierarchii.

Dziś – podobnie jak kiedyś Kaligula i Tyberiusz, którzy czasem przebrani w stroje gladiatorów walczyli z podstawionym przeciwnikiem – niektórzy premierzy ostentacyjnie demonstrują zainteresowanie piłką nożną, a czasem schodzą nawet na murawę.

Przepych i kunszt fasady Koloseum maskuje fakt, że bloki trawertynu ustawione są nierówno. Wydaje się, że fasady kolosalnych budynków przykrywają dużo więcej. W starożytnym Rzymie ustrój społeczny oparty był na niewolnictwie, a budując Stadion-symbol tej niesprawiedliwości zapewne wielu niewolników zginęło. Przy budowie Stadionu Narodowego zmarło trzech mężczyzn. Biało-czerwona fasada: niedopatrzenia, zerwane kosze transportowe, pośpiech, złe warunki pracy; tutaj śmierć robotnika wliczona jest w koszta i gubi się w ogromie przedsięwzięcia.

Kolosalność EURO ma nam przysłonić potrzebę takich rzeczy, jak dobre warunki pracy, losy żłobków, opieka zdrowotna. Zarówno w Warszawie, jak i Rzymie granie na przywiązaniu do symboli/gadżetów i spektaklu ma na celu stworzyć przykrywkę dla oderwania życia od materii. Wydaje się, że najbardziej znaczącą różnicą pomiędzy igrzyskami a mistrzostwami jest to, że w Rzymie w czasie igrzysk rzeczywiście dawano chleb.












 
Spartakus
(ok. 109–71 p.n.e.)


Niewolnik, gladiator, przywódca największego powstania niewolników w Rzymie. W latach 73-71 p.n.e. w powstaniu pod przywództwem Spartakusa do walki z poniżeniem i niesprawiedliwością stanęło 100 tysięcy niewolników i gladiatorów, zabijając 3 tysiące żołnierzy rzymskich. Rzymianie krwawo stłumili powstanie wymierzając karę okrutną i poniżającą; ukrzyżowanych zostało 6 tysięcy powstańców. Ciało Spartakusa nie zostało odnalezione.

Historia Spartakusa przypomina, że wszędzie „tam, gdzie jest władza, istnieje też opór” odwołując się do słów poniżanego z powodu orientacji seksualnej francuskiego filozofa i socjologa, Michela Foucault. Historia niewolnictwa przypomina również, że nigdy nie należy ogłaszać ostatecznego zwycięstwa w walce przeciwko hierarchii i niesprawiedliwości. Niewolnictwo było potępiane już w starożytności. Doktryny zoroastriańska w Persji oraz stoicka w Grecji i Rzymie sprzeciwiały się tej najniższej formie poniżenia ludzkiej godności. W Persji niewolnictwo zostało zakazane około roku 550 p.n.e. W Chinach w IX wieku n.e. zdelegalizowany został handel niewolnikami. W 1588 w Unii Polsko-Litewskiej oraz w 1794 roku w rewolucyjnej Francji niewolnictwo zostało wyjęte spod prawa. Jednak dopiero od XVIII wieku zaczął się rozwijać masowy ruch abolicjonistyczny, który doprowadził do zniesienia niewolnictwa na gruncie prawa międzynarodowego publicznego (w takich dokumentach, jak deklaracja Kongresu Wiedeńskiego z 1815 r. o zniesieniu handlu murzynami, „Akt generalny” konferencji w Brukseli w sprawie zniesienia niewolnictwa z 2 lipca 1890 r.). Obecnie wszystkie kraje zakazują tej zbrodni.

Ruch abolicjonistyczny nie zdołał jednak w pełni znieść niewolnictwa w rzeczywistości. Również Unia Europejska nie jest wolna od niewolnictwa. Latem 2005 roku Polską wstrząsnęła informacja o przetrzymywaniu co najmniej 100 Polaków i Polek w niewolniczych warunkach w mafijnych obozach pracy na południu Włoch. Co najmniej kilkanaście z przetrzymywanych osób zostało zamordowanych. Niestety, znacznie mniejsze poruszenie opinii publicznej wzbudza fakt, iż obecnie na świecie jest więcej niewolników, niż kiedykolwiek wcześniej. Życie na kredyt, długi, umowy śmieciowe lub praca bez żadnej ochrony prawnej – te i inne formy zniewolenia utrwalają silną hierarchię w każdym mieście, której alarmujący wyraz dał nawet powściągliwy raport ONZ (Human Development Report 2005), wskazujący, że 500 najbogatszych mieszkańców świata ma dochód większy niż 416 milionów ludzi. Nie ograniczaj się do czytania i oglądania. Zmieniajmy świat na lepszy tu i teraz! Przestań to czytać, wyjdź stąd i zrób cokolwiek!








Jak zginął Max Itoya

W niedzielę 23. maja – w trakcie obchodów Dnia Jedności Afryki w Warszawie – podczas rutynowej łapanki na sprzedawców skarpetek i obuwia na Stadionie X-lecia, zwanych przez władze "przestępcami gospodarczymi", policjanci w cywilu brutalnie, na „chybił trafił”, zatrzymali jednego z czarnoskórych ludzi. Świadkowie zatrzymania, zaskoczeni nieprzystającą do okoliczności agresją policji, zaczęli nawoływać funkcjonariuszy do opanowania. W reakcji na to, jeden z policjantów - bez oddania strzałów ostrzegawczych i wbrew jakimkolwiek procedurom - zastrzelił 36-letniego Maxwella Itoyę, Polaka pochodzenia nigeryjskiego. Wszystkie dostępne materiały wskazują, że Max bynajmniej nie sprowokował policjanta do tak radykalnego czynu, nie zachowywał się agresywnie, apelował o spokój i opanowanie, starał się mediować wykorzystując płynną znajomość języka polskiego. W odpowiedzi na sprzeciw wobec policyjnej agresji, Max został śmiertelnie postrzelony.

Morderstwo i następujące po nim akty policyjne (zablokowanie tunelu przez dwa radiowozy, wymachiwanie pistoletami) wywołały oburzenie tłumu. Policjanci na bazarze zatrzymali 32 osoby, znów na „chybił trafił”, samych czarnoskórych, głównie bezpośrednich świadków zdarzenia, którym zostały postawione zarzuty czynnej napaści na funkcjonariuszy.

Przy okazji zatrzymań dochodziło do wielu nieprawidłowości – jednemu z zatrzymanych świadków na komisariacie „zaginęła” karta pamięci z telefonu, którym dokumentował całe tragiczne wydarzenie; inny, w odpowiedzi na błaganie o rozluźnienie zbyt ściśle założonych kajdanek, otrzymał zastrzyk z bliżej nieznanym narkotykiem, po którym – zupełnie oszołomionego – zmuszono go do składania zeznań.

Zamordowany człowiek, jak wielu innych niskoopłacanych pracowników, dorabiał w weekendy na Stadionie by utrzymać swoją rodzinę. Max przebywał w naszym kraju w pełni legalnie, od lat. Przybył do Polski w 2005 roku, po zabójstwie jego brata w tym kraju. Pozostawił w żałobie żonę i trójkę dzieci.
Policyjna linia obrony

Bezdyskusyjnie, funkcjonariusz nie dopełnił standardowej procedury użycia broni palnej, wg której należy: 1. ostrzec o swoim zamiarze 2. oddać strzał ostrzegawczy w bezpiecznym kierunku. Starając się oczyścić z zarzutów, policja podnosi iż policjant zgodnie z prawem odstąpił od procedury, co jest dozwolone w wyjątkowych przypadkach. Funkcjonariusze skupiają się na próbie dowiedzenia, że bezpośredni strzał został wymuszony przez Maxa, który rzekomo miał próbować wyciągać broń z kabury. Wszystkie publicznie dostępne relacje – poza policyjnymi – zaprzeczają tej wersji: przeciwnie, Max trzymał ręce w górze, zaś widząc że policjant wymierza w niego broń, odparł jedynie: „Zastrzelisz mnie? Za co? Ta sytuacja nie wymaga pistoletów!”. Został następnie odepchnięty, po czym padł strzał.

Co najważniejsze, procedura użycia broni jasno sankcjonuje również sposób jej użycia: „użycie broni palnej powinno następować w sposób wyrządzający możliwie najmniejszą szkodę osobie przeciwko której użyto tej broni” (art.17ust.3). Tymczasem niepodważalnym przez nikogo faktem jest, że jedyny strzał oddany w kierunku Maxa był śmiertelny.

Świadkowie wykluczeni

Znamiennie dla całej sytuacji, jakkolwiek dostępne są publiczne i anonimowe zeznania świadków podważające wersję policji, prokuratura wciąż dysponuje zaledwie szczątkiem formalnych zeznań.
Świadkami zdarzenia byli w przeważającej mierze handlujący na stadionie imigranci – jedna z głównych w dzisiejszym świecie kategorii ludzi „systemowo wykluczonych”: po przekroczeniu granicy UE, domyślnie objęci są oni kategorią “nielegalnych”, dopiero po żmudnych procedurach część z nich może formalnie cieszyć się „pełnymi” prawami. W międzyczasie, wbrew fundamentalnym zasadom prawa są „domniemanie winni”, wyjęci poza nawias społeczeństwa – ich kontakt z organami państwa naznaczony jest więc aktami represji motywowanej absolutnie niezrozumiałym konceptem „nielegalnego pobytu”. Warszawski „Stadion” pełnił ważną rolę w zapewnieniu sobie jako takiej stabilności, tym samym jednak ścigane tam zajadle „przestępstwa gospodarcze” utwierdzają w dystansie do wymiaru sprawiedliwości.

Podjęcie decyzji o złożeniu zeznań najbardziej jednak utrudnia sam status nielegalności, tudzież pozwolenia na tymczasowe zamieszkanie – z codziennego doświadczenia imigrantów , choćby na rynku pracy, wynika bowiem jasno, że wystąpić na drogę prawną w walce przeciwko dyskryminacji/wyzyskowi przez pracodawcę znaczy tyle co przyznać się do statusu „nielegalnego” i zostać ekspresowo deportowanym. Z tej perspektywy, walka twarzą w twarz z samymi organami władzy jest już szaleństwem. Okoliczności śmierci Maxa w pełnej krasie ukazują porażkę polskiego systemu sprawiedliwości, który jedynie utwierdza ludzi systemowo wykluczonych w przekonaniu o własnym godnym pożałowania statusie.

17 maja 2012 roku, prasa podała że prokuratura warszawska umożyła śledztwo w sprawie morderstwa Maxwella Itoyi, podając za powód brak wystarczających dowodów na postawienie zarzutów sprawcy.

Systemowy rasizm

Zabójstwo Maxa zbiegło się z piątą rocznicą powstania unijnej agencji anty-imigracyjnej FRONTEX. W Warszawie, po drugiej stronie Wisły, zorganizowano z tej okazji „Międzynarodowe forum dyskusji i wymiany dobrych praktyk”, na którym poruszono m.in. tak ważkie tematy jak „technologie nadzoru i kontroli”, czy „przyszłość zarządzania granicami”. Debatom towarzyszyły wystawy zdjęć, projekcje filmów i prezentacja nowego sprzętu. W istocie, jest co świętować – budżet FRONTEX-u podwaja się z każdym rokiem, wraz z poszerzaniem się jego kompetencji. Rutynowe łapanki na chybił trafił odchodzą do lamusa, tak jak Stadion X-lecia.
Co roku nowe granice strefy Shengen pochłaniają co najmniej 400 ofiar – więcej niż mur berliński w całej swej niechlubnej historii. Jednak, na niekorzyść warszawskich policjantów, rasistowska legislatywa Fortecy Europy nie nadąża ze znoszeniem wszelkich praw imigrantów. Fundamentalne prawo do życia zostało brutalnie odebrane Maxwellowi Itoyi w absurdalnych okolicznościach. Nawet pozostałe szczątki sprawiedliwości w Polsce pozwalają mieć nadzieję na rzetelny proces. Dopóki się tego nie doczekamy, będziemy wychodzić na ulice.


Solidarni z Maxem
www.max-solidarity.pl


Zahar
Historii jak ta nie opowie żaden hymn narodowy ani unijna Oda do Radości. A jednak, podobne opowieści są bliskie doświadczeniu milionów ludzi żyjących w Europie i co najmniej pięciuset tysiącom mieszkańców Polski.

To tak zwani „nielegalni”.

Otóż wyobraź sobie że dziś, w Twoim kraju, aby przejść przez ulicę nie trzeba tylko czekać na zielone światło – musisz też mieć na to odpowiednie dokumenty. Policja? Nie stoi po Twojej stronie. Choćby oszukał Cię pracodawca (nie płacąc za miesiąc roboty w pocie czoła), napadł Cię neo-nazista (bo masz skośne oczy), lub wyrzucił na bruk właściciel mieszkania (bo i tak nie masz umowy wynajmu) – pamiętaj: to oni są „autoryzowani”, mają na to dokumenty. Ty, „nie-obywatel”, „człowiek nielegalny”, nie masz żadnych praw: poza zwyczajną swobodą ruchu, także prawa do edukacji i powszechnej służby zdrowia, praw pracowniczych – za próbę upominania się o nie grozi Ci deportacja.

Młody chłopiec, Zahar, nie miał odpowiednich dokumentów, gdy znalazł się w Europie, prawie nie miał już nawet pieniędzy – miał za to niezwykle bogate jak na swój wiek doświadczenie: urodził się w kraju, na który od lat spada najwięcej bomb. Choć zachodnie wojska przekonywały go, że wyzwoli go jeszcze więcej bomb, wybrał dla siebie inną drogę: wędrował przez pół świata by dotrzeć do ziemi owych „wyzwolicieli”. Dotarł do ziemi słynnego podróżnika, Marco Polo. Od innych wędrowców ze swoich stron zdążył się nauczyć że nie wszyscy mają takie same prawo do podróżowania. Odwiedził Egipt, Libię i Tunezję, których słynne kurorty turystyczne pękały w szwach równie mocno co tajne więzienia. Tamtejsi dyktatorzy budowali swe katownie właśnie dzięki dochodom z tej „autoryzowanej” przez nich turystyki. Zahar podróżował bez autoryzacji, ale czy nie bardziej sprawiedliwie? Przebył Kanał Sueski, przez który co dzień do Europy wędrują tysiące ton towarów z całego świata: nawet te plastikowe gadżety, wytworzone w pocie czoła za pół darmo, mają dziś większe prawa do podróży niż ich wyzyskiwani wytwórcy. Może dlatego, gdy zdecydują się uciec migrują oni upchnięci w przedziałach towarowych. Straż graniczna nie dysponuje co prawda miernikami, które wykazywałyby stopień wyzysku przy produkcji danej koszulki, ale wie, że towar nie oddycha. Dlatego też w trakcie kontroli pasażerowie zwykli nakładać na głowę plastikowe worki, by ich oddech nie pobudził mierników CO2. Zahar widział podobne czarne worki na głowach już wcześniej, w nieco innym kontekście – tysiącom ludzi z jego kraju nakładali je amerykańscy, a także polscy żołnierze, najczęściej niesłusznie domniemując ich winę. Także migranci są domniemanie winni „zbrodni” przekroczenia granicy, choćby uciekali z przesiąkniętych krwią gór Hindukuszu, czy zalanych ropą pól Delty Nigru.

Młody Zahar wiedział że jest uznany za domniemanie winnego, dlatego uciekał przed policją. Zginął zanim zdążył udowodnić, że miał prawo do ucieczki ze swego kraju i szukania spokoju gdzie indziej. W urwanym pamiętniku, który zostawił po sobie, zdążył jednak wyrazić oburzenie i stanowczą niezgodę na fakt, że władza w Europie podzieliła ludzi na „legalnych” i „nielegalnych”.


Żaden człowiek nie jest nielegalny. Migracja nie jest zbrodnią.


Cóż za paradoks! Polska, kraj dwóch milionów emigrantów, kraina odwiecznych gastarbeiterów, jest mało gościnna dla ludzi dzielących podobny los. Gości za to w swojej stolicy siedzibę głównej unijnej agencji deportacyjnej – FRONTEX, która koordynuje działania wszystkich europejskich straży granicznych i organów ścigających imigrantów. Polskie uczelnie, jak Politechnika Warszawska, a także firmy prywatne, w tym Telekomunikacja Polska, ściśle współpracują z FRONTEX-em w budowie innowacyjnych technologii inwigilacji i kontroli. Polskie władze, które jeszcze nie tak dawno honorowały dyktatora Egiptu Krzyżem Zasługi RP, zaproponowały w trakcie swej półrocznej prezydencji w UE by wzmóc kontrolę „nielegalnych” i znacznie poszerzyć kompetencje FRONTEX-u. Możesz się temu przeciwstawić.


Polska jest sygnatariuszką Międzynarodowej konwencji o zwalczaniu i karaniu zbrodni apartheidu z 1973 roku, która termin „apartheid” definiuje jako: podjęcie legislacyjnych lub innych środków mających uniemożliwić grupie lub kilku grupom rasowym uczestniczenie w życiu politycznym, społecznym, gospodarczym i kulturalnym kraju i rozmyślne tworzenie warunków uniemożliwiających pełny rozwój takiej grupy lub grup, w szczególności przez pozbawianie członków grupy lub kilku grup rasowych wolności i podstawowych praw człowieka, a mianowicie prawa do pracy, prawa do tworzenia legalnych związków zawodowych, prawa do nauki, prawa do opuszczania swego kraju i powrotu do niego, prawa do posiadania obywatelstwa, prawa do swobodnego poruszania się i wyboru miejsca zamieszkania […] oraz prawa do swobodnego tworzenia pokojowych zrzeszeń i stowarzyszeń; [...] (artykuł IIc Konwencji) a także wyzyskiwanie pracy członków jednej lub kilku grup rasowych (art. II e). Ten rodzaj wykluczenia jest codziennością nie tylko dla Zahara dla wszystkich „nielegalnych” w Polsce i reszcie krajów członkowskich – żadna „Oda do Radości” nie odczaruje brutalnej rzeczywistości europejskiego apartheidu. Ustawy Unii Europejskiej mają się nijak do fundamentalnych praw ludzi represjonowanych na tym kontynencie, masz pełne prawo, żeby się im przeciwstawiać na każdym kroku. Bojkotuj firmy wspierające FRONTEX, protestuj przeciwko anty-imigranckiej polityce polskich władz, wesprzyj imigrantów w ich walce o prawa pracownicze, wyjdź na ulicę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz