OD KOLOSEUM DO EURO


wtorek, 22 maja 2012

Itoya

   
Max Itoya

W niedzielę 23. maja – w trakcie obchodów Dnia Jedności Afryki w Warszawie – podczas rutynowej łapanki na sprzedawców skarpetek i obuwia na Stadionie X-lecia, zwanych przez władze "przestępcami gospodarczymi", policjanci w cywilu brutalnie, na „chybił trafił”, zatrzymali jednego z czarnoskórych ludzi. Świadkowie zatrzymania, zaskoczeni nieprzystającą do okoliczności agresją policji, zaczęli nawoływać funkcjonariuszy do opanowania. W reakcji na to, jeden z policjantów - bez oddania strzałów ostrzegawczych i wbrew jakimkolwiek procedurom - zastrzelił 36-letniego Maxwella Itoyę, Polaka pochodzenia nigeryjskiego. Wszystkie dostępne materiały wskazują, że Max bynajmniej nie sprowokował policjanta do tak radykalnego czynu, nie zachowywał się agresywnie, apelował o spokój i opanowanie, starał się mediować wykorzystując płynną znajomość języka polskiego. W odpowiedzi na sprzeciw wobec policyjnej agresji, Max został śmiertelnie postrzelony.

Morderstwo i następujące po nim akty policyjne (zablokowanie tunelu przez dwa radiowozy, wymachiwanie pistoletami) wywołały oburzenie tłumu. Policjanci na bazarze zatrzymali 32 osoby, znów na „chybił trafił”, samych czarnoskórych, głównie bezpośrednich świadków zdarzenia, którym zostały postawione zarzuty czynnej napaści na funkcjonariuszy.

Przy okazji zatrzymań dochodziło do wielu nieprawidłowości – jednemu z zatrzymanych świadków na komisariacie „zaginęła” karta pamięci z telefonu, którym dokumentował całe tragiczne wydarzenie; inny, w odpowiedzi na błaganie o rozluźnienie zbyt ściśle założonych kajdanek, otrzymał zastrzyk z bliżej nieznanym narkotykiem, po którym – zupełnie oszołomionego – zmuszono go do składania zeznań.

Zamordowany człowiek, jak wielu innych niskoopłacanych pracowników, dorabiał w weekendy na Stadionie by utrzymać swoją rodzinę. Max przebywał w naszym kraju w pełni legalnie, od lat. Przybył do Polski w 2005 roku, po zabójstwie jego brata w tym kraju. Pozostawił w żałobie żonę i trójkę dzieci.
Policyjna linia obrony

Bezdyskusyjnie, funkcjonariusz nie dopełnił standardowej procedury użycia broni palnej, wg której należy: 1. ostrzec o swoim zamiarze 2. oddać strzał ostrzegawczy w bezpiecznym kierunku. Starając się oczyścić z zarzutów, policja podnosi iż policjant zgodnie z prawem odstąpił od procedury, co jest dozwolone w wyjątkowych przypadkach. Funkcjonariusze skupiają się na próbie dowiedzenia, że bezpośredni strzał został wymuszony przez Maxa, który rzekomo miał próbować wyciągać broń z kabury. Wszystkie publicznie dostępne relacje – poza policyjnymi – zaprzeczają tej wersji: przeciwnie, Max trzymał ręce w górze, zaś widząc że policjant wymierza w niego broń, odparł jedynie: „Zastrzelisz mnie? Za co? Ta sytuacja nie wymaga pistoletów!”. Został następnie odepchnięty, po czym padł strzał.

Co najważniejsze, procedura użycia broni jasno sankcjonuje również sposób jej użycia: „użycie broni palnej powinno następować w sposób wyrządzający możliwie najmniejszą szkodę osobie przeciwko której użyto tej broni” (art.17ust.3). Tymczasem niepodważalnym przez nikogo faktem jest, że jedyny strzał oddany w kierunku Maxa był śmiertelny.

Świadkowie wykluczeni

Znamiennie dla całej sytuacji, jakkolwiek dostępne są publiczne i anonimowe zeznania świadków podważające wersję policji, prokuratura wciąż dysponuje zaledwie szczątkiem formalnych zeznań.
Świadkami zdarzenia byli w przeważającej mierze handlujący na stadionie imigranci – jedna z głównych w dzisiejszym świecie kategorii ludzi „systemowo wykluczonych”: po przekroczeniu granicy UE, domyślnie objęci są oni kategorią “nielegalnych”, dopiero po żmudnych procedurach część z nich może formalnie cieszyć się „pełnymi” prawami. W międzyczasie, wbrew fundamentalnym zasadom prawa są „domniemanie winni”, wyjęci poza nawias społeczeństwa – ich kontakt z organami państwa naznaczony jest więc aktami represji motywowanej absolutnie niezrozumiałym konceptem „nielegalnego pobytu”. Warszawski „Stadion” pełnił ważną rolę w zapewnieniu sobie jako takiej stabilności, tym samym jednak ścigane tam zajadle „przestępstwa gospodarcze” utwierdzają w dystansie do wymiaru sprawiedliwości.

Podjęcie decyzji o złożeniu zeznań najbardziej jednak utrudnia sam status nielegalności, tudzież pozwolenia na tymczasowe zamieszkanie – z codziennego doświadczenia imigrantów , choćby na rynku pracy, wynika bowiem jasno, że wystąpić na drogę prawną w walce przeciwko dyskryminacji/wyzyskowi przez pracodawcę znaczy tyle co przyznać się do statusu „nielegalnego” i zostać ekspresowo deportowanym. Z tej perspektywy, walka twarzą w twarz z samymi organami władzy jest już szaleństwem. Okoliczności śmierci Maxa w pełnej krasie ukazują porażkę polskiego systemu sprawiedliwości, który jedynie utwierdza ludzi systemowo wykluczonych w przekonaniu o własnym godnym pożałowania statusie.

17 maja 2012 roku, prasa podała że prokuratura warszawska umożyła śledztwo w sprawie morderstwa Maxwella Itoyi, podając za powód brak wystarczających dowodów na postawienie zarzutów sprawcy.

Systemowy rasizm

Zabójstwo Maxa zbiegło się z piątą rocznicą powstania unijnej agencji anty-imigracyjnej FRONTEX. W Warszawie, po drugiej stronie Wisły, zorganizowano z tej okazji „Międzynarodowe forum dyskusji i wymiany dobrych praktyk”, na którym poruszono m.in. tak ważkie tematy jak „technologie nadzoru i kontroli”, czy „przyszłość zarządzania granicami”. Debatom towarzyszyły wystawy zdjęć, projekcje filmów i prezentacja nowego sprzętu. W istocie, jest co świętować – budżet FRONTEX-u podwaja się z każdym rokiem, wraz z poszerzaniem się jego kompetencji. Rutynowe łapanki na chybił trafił odchodzą do lamusa, tak jak Stadion X-lecia.
Co roku nowe granice strefy Shengen pochłaniają co najmniej 400 ofiar – więcej niż mur berliński w całej swej niechlubnej historii. Jednak, na niekorzyść warszawskich policjantów, rasistowska legislatywa Fortecy Europy nie nadąża ze znoszeniem wszelkich praw imigrantów. Fundamentalne prawo do życia zostało brutalnie odebrane Maxwellowi Itoyi w absurdalnych okolicznościach. Nawet pozostałe szczątki sprawiedliwości w Polsce pozwalają mieć nadzieję na rzetelny proces. Dopóki się tego nie doczekamy, będziemy wychodzić na ulice.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz