Zbiorowy
Portret Rewolucjonistek Afgańskich
Malalai
Joya
ur. 1978
Aktywistka,
pisarka, była członkini Parlamentu w Zgromadzeniu Narodowym
Afganistanu
od 2005 - 2007 r. Zwolniona gdy odmówiła współpracy w Parlamencie obok watażków
i kryminalistów wojennych. Jest ostrą krytyczką rządów Karzaja i jego zachodnich koalicjantów, zwłaszcza Stanów Zjednoczonych.
od 2005 - 2007 r. Zwolniona gdy odmówiła współpracy w Parlamencie obok watażków
i kryminalistów wojennych. Jest ostrą krytyczką rządów Karzaja i jego zachodnich koalicjantów, zwłaszcza Stanów Zjednoczonych.
Meena
Keshwar Kamal
(1956 - 1987)
Feministka,
aktywistka na rzecz praw człowieka, założycielka RAWA. Zamordowana
w 1987.
Przyjeżdżasz
do Afganistanu i spotykasz gości,
którzy tłuką kobietę pięć lat z rzędu, bo nie założyła chusty.
którzy tłuką kobietę pięć lat z rzędu, bo nie założyła chusty.
Tacy
kolesie i tak już nie wiedzą, co to męskość,
więc strzelanie do nich to świetna zabawa.
więc strzelanie do nich to świetna zabawa.
Gen.
James Mattis
aka “Mad
Dog Mattis”
Centralne
Dowództwo Wojsk USA
(CENTCOM,
zastąpił Gen. Davida Petraeusa w sierpniu 2010)
Demokracji
nie wprowadza wejście sił okupacyjnych
ani zrzucenie bomb kasetowych.
ani zrzucenie bomb kasetowych.
Jedyną
nadzieją jest demokracja samorodna,
wypracowana przez samych Afgańczyków.
wypracowana przez samych Afgańczyków.
Malalai
Joya
aktywistka
RAWA
Kwestia
praw kobiet rzadko motywuje zarządzenia interwencji zbrojnej, a
rzadziej jeszcze decyzje międzynarodowej „koalicji wyzwolicieli”.
Okupacja Afganistanu jest pod tym względem czymś wyjątkowym,
ponieważ to głównie w imię emancypacji kobiet już w 2001
wspomniani wyzwoliciele postanowili skierować działa na tenże
nękany mizoginią kraj. Najazd na Afganistan tłumaczono potrzebą
zmiany ciężkiej doli kobiet, pomijając fakt, że do fatalnych
warunków życia w stanie wojny przyczyniły się w znacznym stopniu
posunięcia Stanów Zjednoczonych, tj. wsparcie gospodarcze i
wojskowe, jakiego Stany udzieliły grupom najskrajniej
fundamentalistycznym. Takie przemilczenie historyczne pozwoliło
obarczyć Talibów wyłączną winą za katastrofalną sytuację, w
jakiej znaleźli się Afgańczycy, zwłaszcza kobiety. Wskutek tego
„dualistyczne zestawienie fundamentalistów muzułmańskich i ich
ofiar – kobiet umożliwiło ustalenie i popularyzację teorii,
według której (…) wróg taki, jak Talibowie w szczególności
zasługuje na nasz słuszny gniew z racji niesprawiedliwego
traktowania kobiet”. Sama wyzwoleńcza akcja bombowa nie zdobyłaby
jednak tak ogólnego poparcia, gdyby nie strategia solidarnościowa,
którą wprowadziły gwiazdy Hollywood wraz z elitami rządzącymi
(por. Laura Bush, Cherie Blair), łącząc siły w organizacjach
takich jak Feminist Majority Foundation („Feministyczna Fundacja
Większościowa”, FMF), która krytykę sytuacji afgańskich kobiet
opiera na przekonaniu o „nieudolnoś[ci] działań sił pokojowych
w Afganistanie, [przez którą] następuje stopniowy powrót rządów
Talibów”.
Wsparcie,
jakiego udzielają organizacje rodzaju FMF oraz Laura Bush (która
napisała dla Washington Post artykuł zatytułowany „Afganistan
musi uznać prawa kobiet” [“Afghanistan must embrace women’s
rights”]), niezbyt się przydaje w walce emancypacyjnej dlatego, że
nie uwzględnia kwestii podporządkowania i pozbawienia władzy
[disempowerment],
czyli następstw wojny i przemocy strukturalnej, biedy; ponadto
wychodzi od etnocentrycznych poglądów na temat muzułmanek, a to
wszystko zdaje się tym większą ironią, że prowodyrki kampanii
nieszczególnie są feministkami na co dzień. Stanowisko Bushów w
kwestii praw kobiet w Stanach sprowadza się do dokonywania porównań
między aborcją a terroryzmem (obie te rzeczy są złem). Podobnie i
Polska (również państwo-okupant): ogranicza prawa własnych
obywatelek (aborcja jest przestępstwem), niezbyt się interesuje
emancypacją kobiet (por. cięcia funduszy na żłobki/przedszkola,
minimalne dofinansowanie działań zapobiegających przemocy wobec
kobiet, znikoma obecność edukacji seksualnej), a jednak rzekomo
wspiera emancypację Afganek – środkami zbrojnymi. W okręgu
Ghazni oddział ds. wojny psychologicznej (PSYOPS) polskich sił
okupacyjnych publikuje na przykład gazetę (przy czym analfabetyzm
wśród całej ludności utrzymuje się na poziomie 70%, a wśród
kobiet jest niemal całkowity), która zawiera skierowane do Afganek
porady o zaletach nauki jazdy samochodem (około połowa populacji
kraju żyje w skrajnym ubóstwie i bez jakiegokolwiek dostępu do
pojazdów silnikowych).
Sama
instrumentalizacja praw kobiet czy też przywłaszczenie retoryki
feministycznej dla celów imperializmu nie jest niczym nowym. Przez
cały dziewiętnasty wiek najsilniejsze państwa europejskie bez
skrupułów stosowały język feminizmu na użytek eksploatacji
kolonii. Sławetny Lord Cromer, brytyjski konsul generalny w Egipcie
w latach 1883-1907, adept feminizmu kolonialnego, ostro krytykował
pozycję kobiet w Islamie i głosił, że „lud Egiptu powinien
zostać ‘przekonany bądź zmuszony’ do ‘ucywilizowania się’
przez pozbycie się chusty”. Po powrocie zaś do Anglii Cromer
niewiele miał empatii dla rodaczek i aktywnie sprzeciwiał się
wprowadzeniu prawa głosu dla kobiet.
Mimo że od
inwazji w roku 2001 minęło jedenaście lat i zginęło niezliczenie
wielu Talibów, setki żołnierzy koalicji oraz tysiące cywilów,
hasło „Trwałej Wolności” [“Enduring Freedom”] pozostaje
zaledwie roboczym epitetem. Tak naprawdę, jak donoszą obserwatorzy,
„przemoc wobec kobiet nasiliła się do tego stopnia, że
statystyki szacują odsetek jej ofiar na 70%; szkoły dla dziewcząt
są regularnie bombardowane, do nauczycieli strzela się na oczach
uczniów; jedna na cztery Afganki umiera w połogu; istnieją szeroko
zakrojone kampanie na rzecz wygłuszenia głosów lokalnych działaczy
na rzecz praw kobiet”. Może się zdawać, że niegdysiejsze cele
przyświecające „Trwałej Wolności” przekształcono na cele
ostrzału.
Pewnego
gorącego poranka w sierpniu 2007 roku polski szwadron zbrojny
wtargnął do wioski Nangar Khel i w akcji, którą później
tłumaczono jako porachunki, zaatakował uczestników ślubu i zabił
sześć osób. W dziennikach wojennych prowadzonych przez armię USA
zdarzenie opatrzono nagłówkiem „Incydent, który może ściągnąć
złą prasę”; pisano tam, że trzy ofiary, kobiety, odniosły
„liczne obrażenia od szrapneli… Jedna z nich była w ciąży,
przeprowadzono szybko cięcie cesarskie, dziecko jednak umarło”.
Odpowiedzialny za to oddział odesłano do Polski, tam zaś po
przelotnym skandalu sąd oczyścił żołnierzy z zarzutów. (Jak na
ironię, polski rząd utrzymuje finansowo schronisko dla ofiar
przemocy ze strony Talibów „Kobiety dla Afganek” [“Women for
Afghan Women”]).
Oświadczenie
Rewolucyjnego
Stowarzyszenia Kobiet Afganistanu (RAWA)
z ósmego marca 2010:
(...)
Niedola Afganek utrwala się, gdy świat wierzy w to, że USA i NATO
podarowały Afganistanowi wyzwolenie, demokrację i prawa człowieka
oraz prawa kobiet; tymczasem w ciągu ośmiu lat agresji Stanów
Zjednoczonych i ich sojuszników, tłumaczonej racją “wojny z
terrorem”, dały władzę najbrutalniejszym terrorystom Sojuszu
Północnego i dawnym marionetkom Rosji – odłamom Khalq i Parcham
– a popierając ich, USA ustanowiły nad Afgańczykami rząd
marionetkowy. Zamiast zaś wykorzenić twory takie, jak formacje
Talibów i Al-Kaidy, USA i NATO kontynuują zabijanie cywilów,
niewinnych i biednych, głównie kobiet i dzieci, za pomocą
podstępnych nalotów. (...) Hasła o przywracaniu pokoju,
bezpieczeństwie, demokracji i prawach kobiet pozostaną puste i bez
pokrycia dopóty, dopóki
Afganistan nie zdobędzie niepodległości (...).
www.rawa.org
Najpierw
pozbądźmy się obcych najeźdźców, a potem skupmy się na tych,
którzy wyrośli u nas.
Aktywistka
RAWA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz