Wzniesienie
Koloseum i budowę Stadionu Narodowego dzieli niemal dwa tysiące
lat. Oba obiekty przytłaczają ogromem – rozpiętości, wysokości,
ilości budulca. Wzniesione z rozkazu cesarza Wespazjana Koloseum
miało być największym takim budynkiem swoich czasów, Stadion
Narodowy – jednym z najnowocześniejszych (ma konkurować z
zachodnimi obiektami sportowymi). Koloseum / Stadion to rzecz
odgórnie narzucona jako przedmiot kultu czy dumy,
a jednocześnie symbol potęgi suwerennej władzy, czyli siły
państwa, które może pozwolić sobie na tak reprezentacyjne
przedsięwzięcie.
Oderwana
od rzeczywistości społecznej władza Rzymu, nie potrafiąc
odpowiedzieć na rzeczywiste potrzeby ludzi, stworzyła mit pilnej
potrzeby ośrodka brutalnej rozrywki (Koloseum było w końcu
miejscem kaźni ludzi i zwierząt). Stworzenie Stadionu w Warszawie
wydaje się naturalnym przedłużeniem tej kolosalnej polityki
remedialnej. W mieście, w którym nieustannie eksmituje się
lokatorów i brak budownictwa komunalnego, ta budowla całkiem
zawłaszcza krajobraz prawego brzegu Wisły. Podobnie jak igrzyska
EURO, jego widmo ma za zadanie tłumić napięcia społeczne,
zapewniając rozrywkę i zapomnienie. Turniej – jako miniatura
wojny – ma scalić naród, dać ludziom pozór przynależności we
wspólnocie, możliwość manifestacji.
Owo
niby-uczestnictwo, skutecznie zapobiegając realnej zmianie, utrwala
zastany porządek. Oba gmachy odwzorowują i utrwalają hierarchiczny
podział społeczeństwa. Na trybunach przy samej arenie zasiadali
niegdyś przedstawiciele władzy, a na samej górze, na drewnianych
ławach, kobiety i niewolnicy. Starannie zaprojektowana budowla miała
oddzielne wyjścia dla elit, żeby nie musiały mieszać się z
ludem. Stadion Narodowy porządkuje publiczność z podobną
sumiennością: jest tu loża prezydencka, strefa vip, dokładny
podział na sektory, najtańsze (najgorsze) miejsca i najdroższe
(najlepsze); każdy ma swoje miejsce w hierarchii.
Dziś
– podobnie jak kiedyś Kaligula i Tyberiusz, którzy czasem
przebrani w stroje gladiatorów walczyli z podstawionym przeciwnikiem
– niektórzy premierzy ostentacyjnie demonstrują zainteresowanie
piłką nożną, a czasem schodzą nawet na murawę.
Przepych
i kunszt fasady Koloseum maskuje fakt, że bloki trawertynu ustawione
są nierówno. Wydaje się, że fasady kolosalnych budynków
przykrywają dużo więcej. W starożytnym Rzymie ustrój społeczny
oparty był na niewolnictwie, a budując Stadion-symbol tej
niesprawiedliwości zapewne wielu
niewolników zginęło. Przy budowie Stadionu Narodowego zmarło
trzech mężczyzn. Biało-czerwona fasada: niedopatrzenia, zerwane
kosze transportowe, pośpiech, złe warunki pracy; tutaj śmierć
robotnika wliczona jest w koszta i gubi się w ogromie
przedsięwzięcia.
Kolosalność
EURO ma nam przysłonić potrzebę
takich rzeczy, jak dobre warunki pracy, losy żłobków, opieka
zdrowotna. Zarówno w Warszawie, jak i Rzymie granie na przywiązaniu
do symboli/gadżetów i spektaklu ma na celu stworzyć przykrywkę
dla oderwania życia od materii.
Wydaje
się, że najbardziej znaczącą różnicą pomiędzy igrzyskami a
mistrzostwami jest to, że w Rzymie w czasie igrzysk rzeczywiście
dawano chleb.
WIĘCEJ O EURO 2012: 10czerwca.eu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz