Zahar
Historii
jak ta nie opowie żaden hymn narodowy ani unijna Oda do Radości. A
jednak, podobne opowieści są bliskie doświadczeniu milionów ludzi
żyjących w Europie i co najmniej pięciuset tysiącom mieszkańców
Polski.
To tak
zwani „nielegalni”.
Otóż
wyobraź sobie że dziś, w Twoim kraju, aby przejść przez ulicę
nie trzeba tylko czekać na zielone światło – musisz też mieć
na to odpowiednie dokumenty. Policja? Nie stoi po Twojej stronie.
Choćby oszukał Cię pracodawca (nie płacąc za miesiąc roboty w
pocie czoła), napadł Cię neo-nazista (bo masz skośne oczy), lub
wyrzucił na bruk właściciel mieszkania (bo i tak nie masz umowy
wynajmu) – pamiętaj: to oni są „autoryzowani”, mają na to
dokumenty. Ty, „nie-obywatel”, „człowiek nielegalny”, nie
masz żadnych praw: poza zwyczajną swobodą ruchu, także prawa do
edukacji i powszechnej służby zdrowia, praw pracowniczych – za
próbę upominania się o nie grozi Ci deportacja.
Młody
chłopiec, Zahar, nie miał odpowiednich dokumentów, gdy znalazł
się w Europie, prawie nie miał już nawet pieniędzy – miał za
to niezwykle bogate jak na swój wiek doświadczenie: urodził się w
kraju, na który od lat spada najwięcej bomb. Choć zachodnie wojska
przekonywały go, że wyzwoli go jeszcze więcej bomb, wybrał dla
siebie inną drogę: wędrował przez pół świata by dotrzeć do
ziemi owych „wyzwolicieli”. Dotarł do ziemi słynnego
podróżnika, Marco Polo. Od innych wędrowców ze swoich stron
zdążył się nauczyć że nie wszyscy mają takie same prawo do
podróżowania. Odwiedził Egipt, Libię i Tunezję, których słynne
kurorty turystyczne pękały w szwach równie mocno co tajne
więzienia. Tamtejsi dyktatorzy budowali swe katownie właśnie
dzięki dochodom z tej „autoryzowanej” przez nich turystyki.
Zahar podróżował bez autoryzacji, ale czy nie bardziej
sprawiedliwie? Przebył Kanał Sueski, przez który co dzień do
Europy wędrują tysiące ton towarów z całego świata: nawet te
plastikowe gadżety, wytworzone w pocie czoła za pół darmo, mają
dziś większe prawa do podróży niż ich wyzyskiwani wytwórcy.
Może dlatego, gdy zdecydują się uciec migrują oni upchnięci w
przedziałach towarowych. Straż graniczna nie dysponuje co prawda
miernikami, które wykazywałyby stopień wyzysku przy produkcji
danej koszulki, ale wie, że towar nie oddycha. Dlatego też w
trakcie kontroli pasażerowie zwykli nakładać na głowę plastikowe
worki, by ich oddech nie pobudził mierników CO2. Zahar widział
podobne czarne worki na głowach już wcześniej, w nieco innym
kontekście – tysiącom ludzi z jego kraju nakładali je
amerykańscy, a także polscy żołnierze, najczęściej niesłusznie
domniemując ich winę. Także migranci są domniemanie winni
„zbrodni” przekroczenia granicy, choćby uciekali z
przesiąkniętych krwią gór Hindukuszu, czy zalanych ropą pól
Delty Nigru.
Młody
Zahar wiedział że jest uznany za domniemanie winnego, dlatego
uciekał przed policją. Zginął zanim zdążył udowodnić, że
miał prawo do ucieczki ze swego kraju i szukania spokoju gdzie
indziej. W urwanym pamiętniku, który zostawił po sobie, zdążył
jednak wyrazić oburzenie i stanowczą niezgodę na fakt, że władza
w Europie podzieliła ludzi na „legalnych” i „nielegalnych”.
Żaden
człowiek nie jest nielegalny. Migracja nie jest zbrodnią.
Cóż za
paradoks! Polska, kraj dwóch milionów emigrantów, kraina
odwiecznych gastarbeiterów, jest mało gościnna dla ludzi
dzielących podobny los. Gości za to w swojej stolicy siedzibę
głównej unijnej agencji deportacyjnej – FRONTEX, która
koordynuje działania wszystkich europejskich straży granicznych i
organów ścigających imigrantów. Polskie uczelnie, jak
Politechnika Warszawska, a także firmy prywatne, w tym
Telekomunikacja Polska, ściśle współpracują z FRONTEX-em w
budowie innowacyjnych technologii inwigilacji i kontroli. Polskie
władze, które jeszcze nie tak dawno honorowały dyktatora Egiptu
Krzyżem Zasługi RP, zaproponowały w trakcie swej półrocznej
prezydencji w UE by wzmóc kontrolę „nielegalnych” i znacznie
poszerzyć kompetencje FRONTEX-u. Możesz się temu przeciwstawić.
Polska
jest sygnatariuszką Międzynarodowej konwencji o zwalczaniu i
karaniu zbrodni apartheidu z 1973 roku, która termin „apartheid”
definiuje jako: podjęcie legislacyjnych lub innych środków
mających uniemożliwić grupie lub kilku grupom rasowym
uczestniczenie w życiu politycznym, społecznym, gospodarczym i
kulturalnym kraju i rozmyślne tworzenie warunków uniemożliwiających
pełny rozwój takiej grupy lub grup, w szczególności przez
pozbawianie członków grupy lub kilku grup rasowych wolności i
podstawowych praw człowieka, a mianowicie prawa do pracy, prawa do
tworzenia legalnych związków zawodowych, prawa do nauki, prawa do
opuszczania swego kraju i powrotu do niego, prawa do posiadania
obywatelstwa, prawa do swobodnego poruszania się i wyboru miejsca
zamieszkania […] oraz prawa do swobodnego tworzenia pokojowych
zrzeszeń i stowarzyszeń; [...] (artykuł IIc Konwencji) a także
wyzyskiwanie pracy członków jednej lub kilku grup rasowych (art. II
e). Ten rodzaj wykluczenia jest codziennością nie tylko dla Zahara
dla wszystkich „nielegalnych” w Polsce i reszcie krajów
członkowskich – żadna „Oda do Radości” nie odczaruje
brutalnej rzeczywistości europejskiego apartheidu. Ustawy Unii
Europejskiej mają się nijak do fundamentalnych praw ludzi
represjonowanych na tym kontynencie, masz pełne prawo, żeby się im
przeciwstawiać na każdym kroku. Bojkotuj firmy wspierające
FRONTEX, protestuj przeciwko anty-imigranckiej polityce polskich
władz, wesprzyj imigrantów w ich walce o prawa pracownicze, wyjdź
na ulicę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz